Język polski - 130 godzin zajęć

Komentarz do matury 2021

poziom podstawowy

Drodzy Kursanci!
Okazuje się, że „Lalka”, ku naszej uciesze, jest nieśmiertelna ;) I bardzo dobrze, bo powieść Prusa była przez nas szczegółowo omawiana , a sam Wokulski podddany wszechstronnej analizie.  Obraz miasta – Warszawy i Paryża – również był analizowany na zajęciach, więc pisanie jednej z tegorocznych rozprawek, mam nadzieję, nie było dla Was kłopotem, tylko realizacją polonistycznych ambicji ;)

Oto propozycje realizacji tematów, bo przecież każdy z Was, mógł oprócz tekstów wyjściowych, zaproponować inne.

Podpowiedź do realizacji tematu nr 1:

    Czy ambicja ułatwia człowiekowi osiągnięcie zamierzonego celu? Rozważ problem, odwołując się do fragmentu „Lalki” Bolesława Prusa, całego utworu oraz do wybranego tekstu kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 wyrazów.

    Człowiek chce osiągać zamierzone cele, być efektywny, skuteczny. Niewątpliwie bez ambicji, która motywuje do działania, nie mógłby wiele zrobić. Ambicja nie tylko ułatwia osiągnięcie wyznaczonych zadań, ale często jest podstawowym warunkiem ich realizacji. Ambitny człowiek spełnia więc cele, nawet bez względu na ich wartość. Chęc zdobycia czegoś generuje bowiem często egoistyczne zachowania, służące zaspokajaniu własnych potrzeb. Może również przysłużyć się do szczęścia ludzkości, jednak nie gwarantuje jednostce zaspokojenia.
    W pozytywistycznej powieści dojrzałego realizmu - „Lalce” Bolesława Prusa ambitnym bohaterem jest Stanisław Wokulski. Prezentowany fragment „Pamiętnika starego subiekta” bardzo szeroko nakreśla dążenia  młodego bohatera. Pierwszoosobowa narracja Ignacego Rzeckiego nie pozostawia wątpliwości co do faktu, że właśnie ambicja ułatwiła Wokulskiemu realizację naukowych pasji. Okazuje się, że to koło napędowe wszelkich pozytywistycznych działań „człowieka epoki przejściowej”. Szczególną ilustracją ambicji, związanych ze scjentyzmem, było pożegnanie Wokulskiego  ze sklepem Hopfera, by rozpocząć naukę w Szkole Głównej. Figiel kolegów ze sklepu, będący dezaprobatą naukowych aspiracji Wokulskiego – tylko je uwydatnił. Wokulski sam, bez proszenia o pomoc, zaczął wydobywać się z piwnicy, gdzie koledzy pozbawili go schodów. To zdarzenie stało się, zdaniem Rzeckiego, metaforą całego życia Wokulskiego. Jego egzystencja upłynęła bowiem „na wydzieraniu się ze sklepu Hopfera w szerszy świat”. Okazuje się, że ambicja w towarzystwie pracowitości, dyscypliny i uporu – pomogła Wokulskiemu opuścić świat handlu, by zawalczyć o własne wykształcenie. Zaczął ten cel realizować już wcześniej, zdając egzaminy do Szkoły Przygotowawczej, by dołączyć później do grona studentów uniwersytetu. Ambicji syna nie rozumiał ojciec, który swe własne kierował wyłącznie na walkę o rodzinne dobra. Twierdził bowiem, że tytuł szlachecki i pieniądze to jedyna droga do zdobycia powszechnego szacunku. Bardzo możliwym jest, że brak naukowego wsparcia ze strony ojca podsycał jeszcze bardziej pragnienia Wokulskiego, by swoją wartość udowodnić pracą i intelektem, a nie siłą pieniędzy. Chęć dokonania czegoś przez Wokulskiego widoczna jest również w wysiłkach dotyczących eksperymentów naukowych. Upór i ambicja kazały mu, pomimo niepowodzeń z balonami, próbować „znowu” i „znów bez końca”, być kimś więcej, „wydobyć się ze swej marnej pozycji”. Doświadczenia z balonem obrazują więc symbolicznie pragnienia Wokulskiego – chęć wznoszenia się w górę, ponad przeciętne życie, próbę sięgnięcia nieba i wzbicia się ponad świat profanum. I choć Wokulski nie ukończył Szkoły Głównej (uniemożliwił to wybuch powstania styczniowego, w którym wziął udział), to dalsze jego losy wskazują na fakt, że ambicja ciągle motywowała go do działania. Będąc bowiem na Syberii realizował wciąż swe naukowe pasje, wracając z zesłania prawie uczonym. Ta chęć pozostawienia czegoś po sobie wróciła ponownie do bohatera w Paryżu, gdy spotkał się z profesorem Geistem. Bardzo możliwym jest, że w finale poświęcił się właśnie realizacji celów naukowych (o ile przyjmiemy wersję, że nie zginął w ruinach zamku w Zasławiu).
    Bez ambicji i determinacji bycia kimś więcej niż galanteryjnym kupcem, Stanisław Wokulski nie doszedłby do pozycji i szacunku, jakie osiągnął w przestrzeni Warszawy drugiej połowy XIX wieku. Jego chęć udowodnienia wartości i tego, że „nie karmił się z fartucha żony” i wszystko zawdzięczał wyłącznie pracy pokoleń Minclów, motywowały go do ciężkiej pracy w sklepie, a później do osiągnięcia statusu najbardziej wpływowego człowieka w Warszawie. To wszystko nie udałoby się jednak, gdyby nie miłość do Izabeli Łęckiej. Romantyczne uczucie do arystokratki rozbudziło właśnie jego ambicje dostania się do najbogatszej grupy społecznej. By to osiągnąć – wzbogacił się na wojnie rosyjsko-tureckiej. Zamierzonym celem była tu wyłącznie Łęcka, której zdobycie bez ambicji i wiary w siebie nie byłoby możliwe. Ambitne zdobywanie kobiety - anioła generowało szereg innych działań, takich jak założenie spółki do handlu ze wschodem czy nauka angielskiego. I choć Łęcka zdecydowała się wyjść za Wokulskiego za mąż, co jest potwierdzeniem osiągnięcia przez Wokulskiego zamierzonego celu – finalnie nie przyniosło to bohaterowi szczęścia, a jedynie cierpienie (próba samobójcza na stacji w Skierniewicach).
    W przestrzeni powieści o straconych złudzeniach mamy wielu bohaterów, którym ambicja ułatwiła zbliżanie się do celu, choć bez gwarancji jego realizacji. Takimi osobami byli idealiści naukowi – Geist i Ochocki. Obydwaj skoncentrowani na nauce – Geist miał metal lżejszy od wody, a Ochocki ambicje „przypięcia ludzkości skrzydeł”. Patrząc na apsiracje i determinację bohaterów zanużonych w świecie pozytywistycznych haseł widać, że tylko ambicja mogła przybliżyć ich do celu. Jednocześnie nie gwarantowała, tak jak Wokulskiemu - szczęścia, ale generowała trudy.
    Ambicja na pewno ułatwiła Makbetowi osiągnięcie zamierzonego celu, ale ten bez wątpienia  był niegodziwy. Tytułowy bohater dramatu Szekspira zabił bowiem swego władcę, króla Duncana, by zdobyć tron Szkocji. I choć będąc szanowanym, średniowiecznym rycerzem Makbet miał wiele wątpliwości, czy dokonać czynu plamiącego rycerski honor, po rozmowie z żoną sam przyznał się do faktu, że jedynie niepohamowana ambcja skłania go do królobójstwa. I chociaż ułatwiła podjęcie decyzji i dokonanie mordu, stała się w  tym wypadku początkiem klęski Makbeta. Zmienił się bowiem w tyrana, mordującego obsesyjnie tych, którzy podejrzewali go o zbrodnię. Ambitny Makbet kończy życie  samotnie, przekonany o złudności wszystkich poczynań.
    Analizowane teksty pokazują, że ambicja ułatwia człowiekowi osiągnięcie zamierzonego celu lub zbliżanie się do niego, choć nie zawsze wiąże się to z poczuciem zaspokojenia i szczęścia. Wokulski osiągnął bowiem wiele - „ze sklepu do buduaru hrabiny”, jednak w finale nie był szczęśliwy. Makbet zaś realizując egoistyczne pragnienia żądzy władzy – nawet zabił. Ale korona, choć wyszła naprzeciw jego ambicji - nie dała mu wewnętrznego spokoju. Jedno jest jednak pewne: ambicja określa człowieka jako jednostkę dynamiczną, bo zawsze motywuje bohatera do osiągnięcia wytyczonych celów, ułatwiając tym samym ich realizację.

Podpowiedź do realizacji tematu 2.

    Miasto – przestrzeń przyjazna czy wroga człowiekowi? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do fragmenut „Ziemi obiecanej” Władysława Stanisława Reymonta oraz do wybranych tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 wyrazów.

    Miasto jest nie tylko przestrzenią akcji wielu tekstów kultury, ale staje się również jednym z bohaterów powieści. Może to być miejsce przyjazne bądź wrogie człwiekowi. Często zależy od kreacji bohatera, który patrzy na miejską aglomerację przez pryzmat swoich doświadczeń. Negatywny lub pozytywny wymiar miasta uwydatniony jest także zaprezentowaną konwencją opisu, sugerującą jej troskliwy lub wrogi stosunek wobec człwieka.
    Łódź - „ziemia obiecana” w powieści Reymonta, przedstawia przede wszystkim wrogie oblicze miasta, choć „garstka” życie złudnym przekonaniem o jego dobru. Niewątpliwie podkreślony jest jej zbawienny wpływ dla tysięcy tłumów, przybywających do miasta ze wsi i prowincji. Jednak i ta chęć realizacji marzeń nie jest pozbawiona goryczy. Auktorialny narrator z zrzeczowością stwierdza, że miasto może tylko nielicznym ofiarować miliony. Są one bezużyteczne, demaskujące ułudę materializmu. Ilustruje to fakt, że Łódź jest tylko pozornie przyjazna, a jej prawdziwe oblicze to ekspresjonistyczny i zatopiony w konwencji naturalizmu kształt. Tę wrogość uprzemysłowionej, rozwijającej się Łodzi ilustrują liczne wyliczenia rzeczownikowe o pejoratywnym wydźwięku: „szachrajstwo”, „wyzysk”, „nędza”, „rozpusta”, „głód”. Obcość miasta dopełnia opis aglomeracji jako nieograniczonej siły, wiru, polipa, który z łatwością wchłania, niszczy, „miażdży i przeżuwa ludzi i rzeczy”. Hiperboliczny wymiar potwora o destrukcyjnej sile przywołuje motyw miasta – inferno, pochłaniającego człowieka, idącego „po trupach fabryk i ludzi”. Łódź jest więc miejscem wrogim człowiekowi, o czym świadczy chociażby gorączkowy sen, „przerażająca cisza” miasta i spowijający tę przestrzeń motyw mgły i mroku. Reymont przedstawia Łódź jako miasto piekielne, będące strefą zniszczenia człowieka. Wyobrażenie „ziemi obiecanej” jest tutaj złudnym przekonaniem o polepszeniu życia. To, co przyjazne, zamienia się w koszmar.
    Miastem ukazanym w konwencji realizmu jest Warszawa, urastająca do rangi bohatera w powieści Bolesława Prusa. „Lalka” przedstawia Warszawę z typową dla realizmu prawdą, rzeczywistą topografią miasta drugiej połowy XIX wieku. Warszawa w „Lalce” to miasto ukazane oczyma bohaterów, więc jego przyjazny lub wrogi wymiar zależy od ich indywidualnych doświadczeń. Tak więc, kiedy romantyczne uczucie Wokulskiego przybliża go do Izabeli Łęckiej – świat wydaje się bohaterowi przyjazny, docenia uroki spacerów warszawskimi Łazienkami. Natomiast demaskacja kokieterii arystokratki (podczas rozmowy z Mraczewskim w sklepie), skłania bohatera do autoanalizy własnych emocji. Wtedy spacer warszawskim Powiślem oddaje nędzę i brud tej części Warszawy, jej wrogość, bo odzwierciedla też chaos w duszy Wokulskiego. Zaprezentowanie Powiśla w konwencji naturalistycznej i zderzenie go z elegancją Krakowskiego Przedmieścia podkreśla, że Warszawa jest miastem kontrastów. Nie jest to więc miasto przyjazne człowiekowi. Z Warszawy często bohaterowie chcą uciec, bo czują się w niej obco. Rzecki marzy o węgierskich równinach, Łęcka o zagranicznych wojażach, a Wokulski o miejscu, które uleczyłoby  jego złamane serce. Ochocki emigruje natomiast, krytycznie nazywając Warszawę miastem karierowiczów.
    Bolesław Prus prezentuje jeszcze w „Lalce” miasto idealne, przyjazne człowiekowi – Paryż. Pozostający w kontraście do Warszawy, jest przestrzenią wyidealizowaną. Jej urokliwy wymiar rysuje się już od architektonicznego piękna poprzez umiar widoczny w zachowaniu proporcji między elementami użytecznymi, a estetycznymi. Paryż w odróżnieniu od Warszawy realizuje hasła pozytywistyczne i na tym polega jego troskliwe oblicze czasów realizmu Comte’a, Milla i Spencera. Stolica Francji jest w stanie zaspokoić wszelkie potrzeby mieszkańców – od podstawowych po duchowe. Wokulski sam potwierdza zachwyt miastem i jego kojący wpływ mówiąc: „Oto miasto, w którym więcej   przeżyłem w ciągu jednej godziny, aniżeli w Warszawie przez całe życie...” Jak widać „Lalka” Prusa, posługując się konwencją realizmu, naturalizmu czy idealizacji, prezentuje przestrzeń miasta jako wrogą lub przyjazną człowiekowi.
    W powieściach drugiej połowy XIX wieku opisywane miasta mają też jednoznacznie negatywny, wrogi wymiar. Takim miastem infernalnym jest Petersburg, ukazany w „Zbrodni i karze” Fiodora Dostojewskiego. Z obserwacją pisarza realisty i dokładnością naturalisty, autor prezentuje piekielny wymiar carskiej stolicy. Panujący skwar, zaduch, okolice placu Siennego, obecność pijanych czy prostytutek, rysują wrogie oblicze Petersburga. Podrzędne lokale, pełne patologicznych zachowań, przemocy - to typowy obraz miasta. Obcość i wrogość podkreśla też liczba samobójstw. To właśnie w tej  przestrzeni, wpływającej bardzo destrukcyjnie na psychikę człowieka, pojawiła się myśl w głowie Raskolnikowa o zamordowaniu starej lichwiarki Alony Iwanowny. Tę wrogą odsłonę Petersburga potwierdza również animacja do „Zbrodni i kary” autorstwa Piotra Dumały. Artysta doskonale odzwierciedlił mroczny, wrogi klimat Petersburga, miasta tonącego w mroku i deszczu, obrazującego samotność Raskolnikowa.
    Z powyższej analizy wynika, że miasto może być zarówno przestrzenią przyjazną, jak i wrogą człowiekowi. Zależy to od warunków społeczno-ekonomicnych (gwałtowny  rozwój miast i napływ do nich ludnośc wiejskiej w drugiej połowie wieku XIX), ale i samej osobowości bohatera, znajdująego się w miejskiej aglomeracji. Miasto współgra bowiem z wewnętrznym nastrojem postaci, a sama kreacja przestrzeni w odpowiedniej konwencji opisu sugeruje jego przyjazny lub obcy wymiar.

Podpowiedź do tematu nr 3 -  Interpretacja wiersza Beaty Obertyńskiej „Strych”

    Pamięć jako ośrodek życia człowieka, określa jego istotę. Stanowi ważny składnik ludzkiej egzystencji. Beata Obertyńska w plastyczny sposób kreśli funkcjonowanie ludzkiej pamięci, porównując ją konstrukcyjnie do strychu.
    W zrygoryzowanym trzynastozgłoskowcu, będącym przykładem liryki opisowej, podmiot mówiący już na samym początku ujawnia, czym jest pamięć, czyniąc ją tym samym bohaterem lirycznym. Plastyczna konstrukcja miejsca zapomnianego, będącego składnikiem rzeczy niepotrzebnych, odsłania tajniki funkcjonowania pamięci. Obrazowe metafory eksponują jej elementy, takie jak przypomnienie, ślad przebaczonych krzywd, utratę złudzeń czy tęsknotę. Wszystkie zaś mają określone miejsce w konstrukcji strychu. „Kąty pełne starzyzny” to miejsca dla wspomnień odległych, które zderzają się pojawiającymi się wspomnieniami, uczepionymi jak „nietoperze”, by okazać swoją obecność w zmierzchu. Opary pamięci to kurz unoszący się w przestrzeni strychu, przez który pada promień szczęścia (z mroków pamięci przywoływane są również szczęśliwe chwile). „Puste gniazada os” symbolizują zaś przebaczone dawno krzywdy. W pamięci jest również miejsce dla słabości i luk, bo tak jak półki na strychu zalegają puste puszki, w pamięci też jest wiele niedookreśleń. Gromadzą się w niej jednak złudzenia, stereotypy, które z upływem czasu mogą ujawnić ich bezsens. Umieszczone „worki z dartym pierzem połamanych skrzydeł” to metafora utraty marzeń, zapisanych w pamięci jako nieosiągalnego szczęścia.
    Trzystrofowy wiersz Obertyńskiej, złożony z tetrastychów, bazujący w całości na porównaniu pamięci do strychu, czyni z niej przestrzeń pełną tajemnic, charakteryzującą się „zastojem i ciszą”. I choć strych jest zwykle przestrzenią pomijaną, składowiskiem rzeczy niepotrzebnych, to jednocześnie jest częścią składową domu, tworzy bowiem z nim  całość. Podobnie jest z pamięcią. I chociaż często   w „jej kątach pełnych starzyzny nasiąkają cienie” i ma „spaczone klepki”, to jest intergralnym elementem człowieka , „górą” jego życia. Jak więc widać, porównanie pamięci do strychu wywołuje niejednoznaczne konotacje. Z jednej strony to miejsce kurzu, starzyzny, a z drugiej przestrzeń wchłaniająca w siebie promienie słońca.  Ma więc w sobie nieprzeparty urok, co potwierdzają liczne metafory w wierszu. Liryk uderza jednocześnie zarysowaną precyzją, co pokazują wyliczone elementy konstrukcyjne strychu (pamięci). Potwierdza to więc charakter, często drobiazgowej, pamięci.
    Sposób ujęcia pamięci przez Obertyńską jest oryginalny, inny niż u Szymborskiej czy Iwaszkiewicza.  Iwaszkiewicz często łączy pamięć z czasem - „Kalendarze Pana Cogito”.  Noblistka natomiast  w wierszu „Trudne życie z pamięcią” - personifikuje ją, ukazując jako natrętną towarzyszkę życia, bez której jednak podmiot nie potarfi funkcjonować, bo „byłby to wyrok i na nią”.  U Obertyńskiej zaś pamięć jest w gruncie rzeczy  tworem autonomicznym, żyjącym własnym bytem, tak jak strych w domu. Nie jest również pozbawiona tajemnicy, bo przecież strych jest „mroczny”.
    
Pamiętajcie, że to tylko kierunek interpretacyjny.
Mam nadzieję, że pisanie tegorocznej matury z polskiego będzie dla Was miłym wspomnieniem!
Serdecznie pozdrawiam

Wasz wykładowca
Ewa Bednarczyk

 

Komentarz do matury 2020

poziom podstawowy


Drodzy Kursanci!
Przyszła pora na „Wesele”;) Mam nadzieję, że temat, choć trudny, to Was nie zasmucił… A przede wszystkim nie zaskoczył, bo śledzący uważnie nasze materiały i wykłady kursanci zauważyli, że był omawiany i interpretowany przy „Weselu”. O roli postaci fantastycznych i samym przesłaniu tekstów mówiliśmy wielokrotnie przy tragediach szekspirowskich i  tekstach z romantyzmu: balladach czy dramatach.   
Choć rozprawka umożliwiała różne tezy interpretacyjne, to spójrzcie, jaki można było nadać jej kierunek. Oto moja propozycja:

„Jak wprowadzenie elementów fantastycznych do utworu wpływa na przesłanie tego utworu? Rozważ problem i udowodnij swoje zdanie, odwołując się do podanych fragmentów „Wesela”, do całego dramatu Stanisława Wyspiańskiego oraz wybranego tekstu kultury.

    Elementy fantastyczne (duchy, zjawy, widma, anioły, demony czy zdarzenia nadprzyrodzone) stanowią ważny element świata przedstawionego dzieł kultury. Istota kreacji zjawisk metafizycznych znacząco wpływa nie tylko na estetykę czy atmosferę dzieła, ale stanowi ważny element w poznaniu bohatera literackiego i przesłaniu utworu. Powoduje bowiem, że idea tekstu niesie ze sobą znaczenia metaforyczne, co rodzi szeroką i wieloznaczną jego interpretację. I choć osadzona w kontekście epoki, jest jednocześnie elementem uniwersalizacji. Pozwala bowiem na pojemniejsze ujrzenie zdarzeń, zwykle przysłoniętych realistyczną warstwą dzieła.
    Prezentowany fragment aktu I młodopolskiego dramatu narodowego „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego wprowadza w obręb elementów fantastycznych, typowych dla neoromantycznego tekstu. Poeta (pierwowzór – Kazimierz Przerwa-Tetmajer) i Rachela (pierwowzór - Pepa Singer) w listopadową noc weselnej zabawy inteligenta z Krakowa (Lucjan Rydel – Pan Młody) z dziewczyną ze wsi (Jadwiga Mikołajczykówna – Panna Młoda) rozmawiają o poezji. Punktem wyjścia towarzyskiego flirtu jest właśnie chochoł, który staje się elementem zainteresowania wrażliwej córki bronowickiego karczmarza. Dla lirycznej  Racheli jest elementem odniesienia jej poetyckich wizji, nośnikiem znaczeń symbolicznych, generatorem treści pozazmysłowych. Rachela potrzebuje elementów fantastycznych, gdyż są pokarmem  duszy artystki. „Wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy, pioruny, brzęczenia, śpiewy” to kanwa poetyczności, a Rachela pragnie niezwykłości, rozlewu poetyckich uniesień. „Słoma, zwiędła róża, noc, ta nadprzyrodzona Moc” to magiczne elementy i czas, który wypełnia życie uduchowionej kobiety. Poeta daje temu wiarę stwierdzeniem, iż chochoł jako wyróżnik fantazji generuje szczególną siłę. Niewątpliwie elementy irracjonalne są tutaj podstawą artystycznej osobowości, przybliżają charakter postaci oraz inicjują rozmowę o koncepcji modernistycznej poezji. Rachela zainspirowana poetycznością staje się niejako inicjatorką aktu II – spektaklu pełnego dziwów i fantazji. I to właśnie chochoł, krzak róży owinięty w słomę, po ponownym zaproszeniu przez Parę Młodą, pełni kluczową rolę w następnym akcie. Istotnie chochoł ożywa i zapowiada przyjście kolejnych gości z zaświatów. Dokonuje charakterystyki osób dramatu mówiąc : „co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach”. Sam zaś jako upersonifikowana wiązka słomy symbolizuje dychotomię narodowego charakteru Polaków (dobro przysłonięte wadami), więc w znaczący sposób wpływa na odczytanie dramatu. W finale  jest reżyserem somnambulicznego, chocholego tańca, więc odsyła do głębszego przesłania utworu, w którym zawarta jest diagnoza problemów narodowych (niemoc, uśpienie, marazm społeczeństwa).
    To zaś, że postaci fantastyczne są projekcją wewnętrznych marzeń i myśli realnych osób, potwierdza spotkanie Poety z Rycerzem. Rycerz jest postacią historyczną. To Zawisza Czarny herbu Sulima z Garbowa. Reprezentant siły, uosobienie rycerskiej wielkości. Motywuje Poetę do wzniosłych działań (symbol lotu), odrzucenia słabości. Wyznacza kierunek życia młodopolskiemu artyście jako wyraz silnej przeszłości. Zachęca do walki i tworzenia poezji tyrtejskiej. Ilustruje odwagę i determinację, której brak dekadentowi. Poeta nie jest świadom roli, jaką mógłby odegrać w społeczeństwie. Rycerz obnaża więc jego postawę i słabości. Jest bowiem projekcją marzeń bezsilnego, operującego tylko emocjami i duszą – poety. Przesłanie tej sceny nie pozostawia wątpliwości, że spotkanie Poety z Rycerzem obnaża pustkę dekadentów patrzących tylko w obręb nocy i śmierci, nie odgrywających znaczącej roli w narodowym zrywie.
    Cały akt II jest galerią postaci fantastycznych, składających się na charakterystykę postaci realnych. Przybliżają istotę każdej z nich i definiują finalnie uczestników „chaty rozśpiewanej”. Tak więc spotkanie Marysi z Widmem mówi o jej tęsknocie za utraconą miłością, wprowadza w obręb neoromantycznej, miłosnej atmosfery uczucia, trwającego poza grobem. Stańczyk przychodzący do Dziennikarza to jego wyrzut sumienia, ukazujący serwilizm i marazm literata, usypiającego świadomość narodu. Hetman Ksawery Branicki to natomiast uświadomienie Panu Młodemu jego zdrady społecznej (jest bowiem inteligentem, który „czepił się chamskiej dziewki”). Upiór Jakuba Szeli przychodzący do Dziada to zaś ciągle żywe wspomnienie rabacji galicyjskiej, budującej mur nieufności między inteligencją a chłopami. Wernyhora, legendarny ukraiński lirnik jest marzeniem o konsolidacji chłopsko-szlacheckiej, która miała przyczynić się do niepodległościowego zrywu. Postać z obrazu Matejki ukazuje więc niezdolność inteligentów do czynu, bo przecież Gospodarz nie sprostał powierzonej mu misji. Przekazał złoty róg Jaśkowi, a sam poszedł spać. Tak więc duchy, zjawy i widma przychodzące o północy, krok po kroku prowadzą do finału i znacząco wpływają na przesłanie utworu, demaskującego narodowe mity.  Tu rysuje się bowiem krytyczna refleksja o polskim narodzie, pełnym wad i słabości (zarówno chłopi jak i inteligenci).
    Bez wątpienia mistrzem wprowadzenia na scenę postaci o niejasnym statusie ontologicznym był William Szekspir. W „Makbecie” tytułowy bohater spotyka wiedźmy, które przepowiadają mu przyszłość. Są uosobieniem jego ukrytych marzeń i synonimem zakorzenionych w średniowiecznym rycerzu pokładów zła, niespełnionej ambicji. To podszepty diabelskiej siły, która kusi i szpeci świat, a człowiek jej ulega. Postaci te znacząco wpływają na przesłanie utworu, kiedy widzimy Makbeta w finale jako samotnego, wydrążonego emocjonalnie króla -  tyrana, słabego człowieka, zniszczonego przez własne żądze. To refleksja, że człowiek jest odpowiedzialny za swój los, a zmiana charakteru bohatera szekspirowskiego jest  konsekwencją wyłącznie jego własnych wyborów, o ile podporządkuje się  podszeptom zła.  Ilustrowane przez elementy fantastyczne zło  -  istnieje, ale to człowiek decyduje, czy mu ulegnie.  Postacie fantastyczne u Szekspira stanowią również znaczący element świata przedstawionego  tragedii mistrza ze Stratfordu. Kreują atmosferę dzieła i określają je jako przeciwstawne konwencji dramatu antycznego.
    Szekspir, romantycy czy neoromantyk Wyspiański często odwoływali się do postaci fantastycznych w swych dziełach. Ten alternatywny do realnego świat pozwala przybliżyć pełnię egzystencji, zgłębić prawdę o charakterze człowieka i środowisku, w którym żyje. Symbolika i irracjonalizm to więc punkt wyjścia do refleksji nie tylko o specyfice bohaterów składających się na naród (jak w „Weselu”), czy uniwersalna prawda o ludzkiej naturze (jak w „Makbecie”). To również głęboko zakorzeniona w tekstach operujących konwencją symboliczną funkcja estetyczna, oddająca charakter i specyfikę prezentowanego świata. Elementy fantastyczne są więc możliwością zobaczenia w człowieku i świecie innego wymiaru, będącego równowagą dla zracjonalizowanej przestrzeni profanum. Dlatego też znacząco wpływają na ujrzenie głębi  przesłania utworu.

Podpowiedź do interpretacji wiersza -  Anna Kamieńska „Daremne”

    Nieregularny wiersz  stychiczny Anny Kamieńskiej „Daremne” w intymnym tonie podejmuje wątki egzystencjalne, związane z istotą wspomnień w ludzkim życiu i próbą pogodzenia się z emocjonalnym bagażem przeszłości, by móc prawdziwie „odejść”. Jest jednocześnie zapisem trwałości pamięci i przedmiotów oraz określeniem funkcjonowania mitu dzieciństwa w życiu człowieka.
    Sam tytuł „Daremne” określa istotę myślenia i kondycję podmiotu mówiącego - „córuchny”, która odczuwa trud dźwigania przez dorosłe życia obrazów i znaków zapisanych w dzieciństwie. Nazywa je szczególnym „bagażem”, nie tyle realnym, co emocjonalnym. Na mit dzieciństwa składa się tutaj wiele elementów, których trwałość i bogactwo wymienione są szeregiem wyliczeń. Budują dawną, arkadyjską przestrzeń zaklętą w rustykalnej geografii i wiejskich pejzażach („dróżka głęboka”, „cień konia i wozu”). Zaznaczona jest również przestrzeń domu, bliska pamięci kobiety, wpisana w nią „ścianą pleśni”, „rozkładanym łóżeczkiem”, „wazonem z gołąbkami” czy „wypchanym głuszcem na spróchniałym kredensie”. Przedmioty są wieczne, „trwalsze nad życie”, bo przecież „do soli i chleba gości nam potrzeba”, a w tej „piramidzie schodów i drzwi” nie ma już ojca i matki. O ojcu przypomina czarny futerał ze skrzypcami, a matka trwa w świadomości jako archetypiczna mądrość i ucieleśnienie troski.
    Podmiot mówiący czuje ciężar dźwigania w pamięci znaków dawności -  bo przecież jest „nielekko je dźwigać”. I nawet dyskredytujące określenie „rupiecie” wcale nie odejmuje im należnej rangi, o czym świadczy fakt, że „nie pozbędzie się już ani jednego”. Jednakże finał zostaje tutaj wyraźnie określony przyjściem matki „znikąd” - co sugeruje pojawienie się jej z zaświatów, serca lub wyobraźni. Ten ciepły głos czule wypowiadający: „córuchno”, będący początkiem, staje się również końcem. Zapowiada to, co nieuniknione. Impresywne, ale pieszczotliwe: „Złóż to wszystko, córuchno. To nie ma sensu” jest nakazem doświadczonej kobiety, by jej córka pogodziła się z przemijaniem i utratą. Upływ czasu jest bowiem koniecznością, więc rozbrzmiewa tutaj „panta rhei” Heraklita, by uświadomić daremność zatrzymywania czasu i życia. Rysuje się przesłanie, by w pewnym momencie pozwolić odejść przeszłości, zrzucić bagaż dzieciństwa. Daremne jest dźwiganie tego balastu. I choć trudnym jest odrzucenie go, bo ma w sobie nieprzeparty urok dawności, nie ma sensu trwać z nim do końca. Trzeba zacząć żyć na nowo, inaczej, a w finale życia przynajmniej uświadomić sobie bezsensowność kurczowego trzymania się przeszłości.
    Wyraźnie zaznaczony realizm przedmiotów i postaci buduje w pamięci podmiotu mówiącego konkretny wymiar świata, bliski sercu córki. Język wyliczeń ukonkretnia przestrzeń dzieciństwa i wskazuje na ascetyczny, pozbawiony metaforyzacji ton. Prezentuje jednocześnie świadomość podmiotu, wyrażoną czasownikowym „wiem”, „nie pozbędę się”.
    Motyw powrotu do dzieciństwa był elementem zainteresowania wielu poetów. Jego piękno zaznaczył chociażby Leopold Staff w wierszu „Dzieciństwo”. Inni podkreślali natomiast siłę wspomnień – chociażby Stanisław Baliński w „Oknie wspomnień”. A sama wieczność pamięci tak symbolicznie namalowana przez Salvadora Dalego w „Trwałości pamięci” określiła na stałe kierunek myślenia człowieka. Doskonale koresponduje z wierszem Wisławy Szymborskiej „Muzeum”, gdzie przedmiot jest silniejszy od śmiertelnego człowieka, podległego motywowi vanitas.
    Anna Kamieńska w liryce konfesyjnej „Daremne” zadaje fundamentalne pytania o rolę mitu dzieciństwa w życiu człowieka, konstatując, że trudnym jest pozbycie się jego urokliwego ciężaru. Sugeruje, że w finale nadejdzie mądrość, uosobienie archetypu spokoju i wiedzy, która nada człowiekowi kierunek ostatniej drogi.

z pozdrowieniami

Ewa

 

Komentarz do matury 2020

poziom rozszerzony


Tegoroczna wypowiedź argumentacyjna na maturze z języka polskiego na poziomie rozszerzonym wymagała, aby określić problem tekstu, jakim było rozważanie, czy literatura, będąc fikcjonalną, służy wyrażaniu ważnych dla pisarza idei. Nie wolno było zawęzić tematu do spostrzeżeń o relacjach między prawdą historyczną lub życiową a jej przedstawieniem w utworze literackim, ponieważ byłoby to jedynie częściowe rozpoznanie problemu.  

Autorka załączonego do arkusza tekstu, Bożena Chrząstowska zwróciła uwagę na kilka istotnych kwestii, które należało wziąć pod uwagę w pracy. Pierwszą  z nich było zagadnienie dotyczące dowolnego przetwarzania przez autorów faktów historycznych bądź życiowych w celu ukazania idei lub ważnej dla autora prawdy.  Drugą sprawą była różnica między fikcją literacką a fikcyjnością rozumianą potocznie jako zmyślenie, czyli mówienie nieprawdy i trzecie zagadnienie łączące się ściśle z drugim dotyczyło wartościowania fikcji literackiej w kategoriach  logicznych prawdy i fałszu. Chrząstowska wyraźnie podkreśliła, że literatura oparta na fikcji rządzi się własnymi prawami  i  zwraca uwagę na prawdę wewnętrzną dzieła wynikającą z fabuły, konstrukcji świata przedstawionego podporządkowanego założonemu przez autora sensowi ogólnemu bądź idei.

W argumentacji najlepiej byłoby się odwołać do tekstów kultury, w których wyraźnie widać, że autor, tworząc świat przedstawiony utworu, bazuje na faktach historycznych lub autentycznych przeżyciach własnych lub cudzych, ale odstępuje przy tym od prawdy rozumianej potocznie i  wykorzystuje  w utworze elementy rzeczywistości pozaliterackiej, dokonując ich artystycznego przetworzenia po to, by wydobyć jakiś sens ogólny lub prawdę, którą chce podzielić się z czytelnikiem lub, jak pisze Chrząstowska, ideę.  Podobna tematyka była poruszana na tegorocznych kursach, z tym, że skupialiśmy się na prozie niefikcjonalnej, ale  wskazywaliśmy również utwory, w których pisarze twórczo przetwarzali fakty historyczne lub realia życia, w tym własne biografie. Do takich tekstów należy „Wesele” Wyspiańskiego, „Trans-Atlantyk” Gombrowicza, „Opowiadania” Borowskiego, „Cierpienia młodego Wertera” Goethego,  IV cz. „Dziadów” Mickiewicza, „Reduta Ordona” Mickiewicza, „Kordian” Słowackiego. Dobrymi przykładami „niewierności” prawdzie historycznej byłyby również powieści Sienkiewicza pisane „dla pokrzepienia serc”. We wszystkich tych utworach łatwo można znaleźć idee przyświecające autorom podczas tworzenia fikcyjnej fabuły.

W pracy można było zwrócić uwagę na szczególny rodzaj fikcji literackiej, z jaką mamy do czynienia w literaturze fantasy lub science fiction. Tutaj łatwo było pokazać, że próba wartościowania przedstawionych w utworze faktów w kategoriach logicznych prawdy lub fałszu mija się z celem, ponieważ fabuła tych utworów z definicji niewiele ma wspólnego ze znaną nam rzeczywistością. A zatem Tolkien, Lem, Dick, Sapkowski – trudno wymienić wszystkie możliwości. Jednak także i tu trzeba było zwrócić uwagę na to, jaka idea przyświecała pisarzom.

Rozważania można było osadzić w kontekście „Poetyki” Arystotelesa (mimesis), „Teorii dzieła literackiego” Ingardena oraz w kontekstach biograficznych (Wyspiański, Gombrowicz) lub historycznych (Sienkiewicz, Mickiewicz, Słowacki).
Drugi temat zakładał interpretację porównawczą fraszki Kochanowskiego „Do snu” z wierszem Herberta „Język snu”. Koncepcja odczytania utworów mogła uwzględniać funkcję i działanie marzeń sennych, obrazowości snu, przekraczania granic percepcji, dwoistości natury człowieka, stawianych przez poetów pytań egzystencjalnych, znaczenia życia wewnętrznego człowieka bądź marzeń sennych ujawniających to, co w człowieku nieuświadomione. Wybór płaszczyzn porównania zależał od postawionej tezy. Należało pamiętać o konsekwentnym porównywaniu konkretnych aspektów tekstów, np. elementów sytuacji komunikacyjnej, obrazu  snu i śnienia, znaczenia snu, konstrukcji utworów. Utwory należało umieścić w kontekście historycznoliterackim. Można było przywołać platoński dualizm duszy i ciała, teorie Freuda, Junga, może Swedenborga. Sen to popularny motyw ujmowany przez twórców na różne sposoby. Pojawia się w dramacie Calderona „Życie snem”, w III cz. ”Dziadów” Mickiewicza, w „Śnie nocy letniej” Szekspira, w wierszu Szymborskiej „Sen” i w wielu innych. Na podstawie tych utworów można było wspomnieć o różnych sposobach rozumienia snów przez twórców literackich i o różnych funkcjach tego motywu w dziełach literackich.  Kontekst mitologiczny (Hypnos jako bliźniaczy brat Tanatosa) mógł zostać wprowadzony podczas interpretacji fraszki Kochanowskiego.

 

z pozdrowieniami

Agnieszka

Nauczyciel Języka Polskiego Collegium Novum
 

 

Komentarz do matury 2019

poziom podstawowy


Drodzy Kursanci poziomu podstawowego,


nie ukrywałam uśmiechu patrząc na temat wypracowania, zważywszy na fakt, że na zajęciach nr 14 omawialiśmy ten sam fragment – wypowiedź więźnia właśnie w kontekście wolności!!! Zdaję sobie jednak sprawę, że „Dziady” cz. III nie należą do Waszych ulubionych lektur, gdzie barierę stanowi trudny, romantyczny język. Aby Was uspokoić, przypominam, jak mógł być zrealizowany temat. Pamiętajcie, że to tylko propozycja.

Temat: Czym dla człowieka może być wolność? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do fragmentu „Dziadów” części III, całego dramatu Adama Mickiewicza oraz wybranego tekstu kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.

    Wolność to, parafrazując Czesława Miłosza, „forma bardzo pojemna”. Epoki, idee, warunki historyczno-społeczne i indywidualne cechy człowieka nadają jej bogate znaczenie. Inaczej bowiem pojmuje wolność artysta, a inny jej sens nadaje człowiek będący w sowieckim łagrze. Możemy bowiem mówić o wolności psychicznej i fizycznej. Niewątpliwie wolność to suwerenność polityczna, poczucie bezpieczeństwa, swoboda myśli i słowa. Jest to nie tylko wydostanie się z więzienia, ale nieograniczenie mentalne i możliwość dokonywania wyboru. Jednak jest to wartość nadrzędna w sytuacji zniewolenia.

    W podanym fragmencie „Prologu” „Dziadów” cz. III Adama Mickiewicza poznajemy więźnia Gustawa tuż przed przemianą w Konrada. Osadzony w więzieniu wileńskiego klasztoru przy ulicy Ostrobramskiej marzy o wolności, próbując zdefiniować samo marzenie i pamięć, ustalając zależności między nimi. Wolność determinuje myśli Gustawa; zastanawia się nad przyszłością, mając świadomość jej tajemniczości. Marzenie o wyzwoleniu w chwili osadzenia w więzieniu jest rodzajem utrudzenia jednostki, jej wewnętrznego niepokoju: „nie mogę spocząć, te sny to straszą, to łudzą: Jak te sny mię trudzą”. Obecność Anioła w celi potwierdza, że wolność jest Gustawa przeznaczeniem, związanym nieodzownie z profetyzmem oraz modlitwą. Jest zaprezentowana zgodnie z romantyczną teodyceą, gdzie Bóg decyduje o losach człowieka, który ma być „jako prorok na pustyni”. W romantycznym dramacie polistopadowym wolność jest więc strefą boskiego przeznaczenia: „Ty będziesz znowu wolny, my oznajmić przyszli”. Gustaw zaś nie do końca może uwierzyć w szczęście wolności; to pojęcie nie do realizacji w sytuacji zniewolenia młodzieży przez carski aparat i prześladowanie senatora Nowosilcowa.  Wolność jest poddana również zagrożeniu, o czym świadczy odbywająca się psychomachia, bowiem duchy z lewej strony walczą z duchami z prawej.

    Wypowiedź więźnia w finale podanego fragmentu dramatu Mickiewicza potwierdza, że źródło wolności to tajemnica: „Nie wiem, skąd przyszła nowina”. Gustaw ma jednak nieodparte przekonanie, że wolność to nie tylko swoboda fizyczna, ale przede wszystkim psychiczna. To możliwość bycia w ojczyźnie, wśród swoich przyjaciół. Wolność w pojęciu artysty – „ja śpiewak”-  to swoboda myśli i słowa oraz tworzenie dla tych, którzy rozumieją jego pieśni. Wolność jest bowiem możliwością rozwijania poetyckiego talentu, poczuciem bezpieczeństwa wśród swoich, nieograniczoną kreacją. Poezja jest niewątpliwie przestrzenią wolności dla poety – Gustawa. To lekkość myśli, by można świecić innym i zapobiec wewnętrznemu, poetyckiemu zamknięciu „w duszy cieniu”.

    Dla współwięźniów, towarzyszy Gustawa-Konrada, pojęcie wolności łączy się jednak nieodzownie z opuszczeniem więzienia i prawem do normalnego życia. Marzenie o wolności jest nadrzędną myślą członków tajnych Towarzystw i determinuje rozmowy więźniów w scenie I. Jednakże historia Cichowskiego opowiadana przez Adolfa w przestrzeniach warszawskiego salonu potwierdza myśl, że wolność to nie tylko swoboda przestrzeni, ale prawo do bezpiecznego życia. Cichowski opuściwszy mury celi nie powrócił bowiem do dawnego funkcjonowania, zniszczony fizycznie i psychicznie. Żył  w ciągłym osaczeniu i strachu.

    Myślenie o wolności jednostki i grupy determinuje również postępowanie Konrada, który najpierw śpiewa pieśń zemsty, a w trakcie Wielkiej Improwizacji kłóci się z Bogiem o szczęście narodu. W imię wolności milionów jako polski Prometeusz konkuruje z Bogiem, stawia mu żądania, ocierając się o bluźnierstwo (dopowiada je szatan), na szali stawiając swoją duszę.

    Wolność w przestrzeni sowieckich łagrów to zjawisko paradoksalne, które ukazał Gustaw Herling-Grudziński w „Innym świecie”. W imię ocalenia godności Misza Kostylew opala więc rękę w ogniu. To wyraz buntu wobec systemu, jedyne prawo jakie pozostało więźniowi – decydowanie o rodzaju własnej śmierci. Dlatego też młody inżynier ginie w męczarniach oblawszy się w łaźni wrzątkiem. Temu prawu zachowania resztek wolności w nieludzkiej przestrzeni „białego krematorium” podległa Natalia Lwowna, decydując się na próbę samobójczą. Jednak samego autora i bohatera „reportażu z piekła” - Gustawa Herlinga-Grudzińskiego myślenie o wolności pchnęło do aktywnej postawy – strajku głodowego po ogłoszeniu amnestii dla więźniów na mocy paktu Sikorski-Majski. Jak więc widać, wolność w martwym świecie łagrów sowieckich to przede wszystkim prawo do zachowania ludzkiej twarzy, walka o człowieczeństwo, choćby za cenę własnego życia.

    Dziady drezdeńskie Mickiewicza pokazują wolność jako wartość nadrzędną, determinującą sposób postępowania więźniów. To nie tylko opuszczenie celi w sytuacji zniewolenia, ale prawo artysty do swobody twórczej czy stałość psychiczna jednostki. Myślenie o wolności i jej ograniczenie to również temat literatury łagrowej – tam obronę wolności wiąże się nieodzownie z dramatycznym, heroicznym działaniem o zachowanie resztek godności.

    Maturzysta mógł wybrać różne warianty pojęcia wolności, przywołując następujące teksty:

Juliusz Słowacki „Kordian”,
Adam Mickiewicz „Konrad Wallenrod”,
Michaił Bułhakow „Mistrz i Małgorzata”,
George Orwell „Rok 1984”,
Aldous Huxley „Nowy wspaniały świat”,

Albert Camus „Dżuma” (przywołanie filozofii egzystencjalnej Sartre’a – wolność to dokonywanie wyboru).
    Realizacja zależała od Was, a jak widzicie, możliwości są nieograniczone. Jestem przekonana, że Wasz wybór był najlepszą propozycją.

Analiza wiersza Anny Świrszczyńskiej „Samotność”.

    Bezrymowy, stroficzny wiersz Anny Świrszczyńskiej to osobiste wyznanie podmiotu mówiącego, ujawniającego wyjątkowość i niezwykłość samotności, będącej źródłem wewnętrznej kreacji. Liryka konfesyjna stworzona w 1970 roku jest więc próbą definicji samotności, która łączy się nieodzownie z pojęciem wolności.

    Podmiot mówi o sobie w kontekście definiowania samotności. Nazywa ją „ogromną perłą”, co sugeruje jej nietypowość. Jest dla kobiety przestrzenią azylu i intymności, gdzie twórczo „ogromnieje w niej” - jest bowiem dla jednostki źródłem wielkości, co potwierdza gra słów: „przestrzeń, która się rozprzestrzenia”. To również źródło doznań słuchowych, co potwierdzają paradoksalne zestawienia: „Cisza, źródło głosów. Nieruchomość, matka ruchu”. Okazuje się, że niebanalna samotność otwiera na piękno ciszy. Pisał o tym również  Tadeusz Różewicz w wierszu „Odnaleźć samego siebie”, nawołując, by młodzi nie bali się ciszy i samotności.

    „Jestem sama” rozpoczynające następną nieregularną strofę nie ma w sobie negatywnych treści. Zaprezentowana logika wywodu prowadzi do konstatacji: „Co za szczęście”. Okazuje się, że bezkształt to pozytywny początek nadania formy i ujawnienia możliwości: „jestem niczym, więc mogę być wszystkim”. Samotność jako kanwa procesu twórczego przywołuje tutaj pojęcie wolności, nadrzędne dla filozofii egzystencjalnej Jeana-Paula Sartre’a, zawartej w „Bycie i nicości” (1943 rok). Wersy „egzystencja bez esencji, esencja bez egzystencji, wolność” to potwierdzenie, że człowiek nie został do niczego stworzony, lecz może sam siebie kształtować (jako jedyny byt, o który można powiedzieć, że jego egzystencja poprzedza esencję).

    Następna strofa to poetycka wykładnia wolności – kreacji dzięki samotności. Podmiot bowiem mówi o bogactwie możliwości, projekcji przyszłości, byciu czystym, bezpiecznym „jak platońska idea”. Kobieta daje wyraźny sygnał pozytywnych emocji, jakie niesie ze sobą akt kreacyjny. Może zadecydować o czasie szczęścia, doświadczać różnorodności objawiającej się w metaforze ptaka, meduzy. Spójnik „albo” zakłada więc wielość doświadczeń. I nawet poprzez banalne rzeczy można doznać spokoju i szczęścia. Wolność objawia się tutaj w możliwości odrzucenia ograniczeń, uświadomienia sobie, że nikt nie może nikomu nic nakazać, bo zawsze istnieje jakiś wybór.  Pobrzmiewa  tu także fraza francuskiego filozofa, że „człowiek jest skazany na to, żeby być wolnym”.

    Samotność u Świrszczyńskiej nie jest źródłem lęku, ale siły. To rodzaj ochronnego parasola. „Samotność chroni”, bo zagrożeniem dla ludzkiej wolności jest przede wszystkim inny człowiek - „piekło to inni” (Sartre). Samotność jest ukazana poprzez tautologiczne skojarzenia: „jestem sama, a więc mnie nie ma // nie ma mnie, a więc istnieję, doskonale jak doskonałość //rozmaicie jak rozmaitość”.  To twórcze zjawisko. Zniszczyć je może tylko drugi człowiek. Tak więc z wkroczeniem ludzi, świata, który określa, determinuje, narzuca „skórę, kolor oczu, płeć i nazwisko” doskonały byt stworzony przez samotność zaczyna być zagrożony.

    Językiem zbliżonym do prozy, a jednak pełnym opozycji i zestawień, poetka stwierdza, że „danie przeszłości i przyszłości”, narzucanie wizerunku to zniszczenie jakości człowieka (może nawiązywać do atmosfery lat 70-tych, gdzie wolność i indywidualizm były niszczone w imię stabilizacji ekonomicznej państwa epoki Gierka). Świrszczyńska nie pozostawia wątpliwości, że dzięki samotności, wysiłkiem własnej woli i umysłu człowiek musi dążyć do wolności stawania się niezależnym od wszystkiego, co go determinuje i zniewala. Tylko wtedy będzie prawdziwym „gatunkiem homo sapiens”.

Pozdrawiam
Ewa Bednarczyk
wykładowca CN

 

Komentarz do matury 2019

poziom rozszerzony

Drodzy Uczniowie Collegium Novum!

Mamy za sobą kolejną odsłonę egzaminu maturalnego z języka polskiego na poziomie rozszerzonym. Tym razem temat problemowy  dotyczył  tragedii i tragiczności, czyli zagadnień,  które towarzyszą literaturze od zarania dziejów.  Wprawdzie samej kategorii  tragiczności  nie poświęciliśmy  osobnych zajęć (nie jest bowiem kategorią autonomiczną –  w sensie etycznym i estetycznym), ale wielokrotnie się do niej odwoływaliśmy, kiedy omawialiśmy tematykę genologii dramatu, czy poruszaliśmy kwestie związane z koncepcją bohatera i świata w literaturze romantycznej, czy też kiedy mówiliśmy o ironii  (przedostatnie zajęcia), czy  kiedy zajmowały nas problemy egzystencjalizmu  w literaturze lub też kiedy rozważaliśmy obecność tragiczności na poziomie motywów literackich takich jak klęska, nieszczęście, cierpienie, śmierć, zbrodnia, itd. (np.  na zajęciach poświęconych  literaturze katastroficznej i wojennej). Zawsze wtedy kategoria „tragiczności” pojawiała się w odniesieniu do agatologii, czyli nauki o dobru. Ale po kolei.


Tekst Józefa Tischnera „Filozofia dramatu” dotyczy kwestii tragizmu jako immanentnej cechy dramatu, głównie tragedii, w której obrębie stanowi kluczową zasadę konstrukcji losów bohatera skazanego na klęskę. Przypomnijmy, bohater tragedii sam - świadomie lub nieświadomie – sprowadza na siebie zgubę i, niezależnie od szlachetności intencji, staje się zarazem ofiarą i winowajcą. Podlegając  siłom wyższym: losowi, Bogu, historii, ślepym prawom natury, staje się marionetką w ich  rękach.  Józefa Tischnera nie interesuje jednak  sam bohater i jego klęska, ale tragizm jako kategoria etyczna, służąca ukazaniu „zapasów między dobrem i złem”. Zauważa, że „istotę tragedii stanowi zwycięstwo zła nad dobrem”. Jako literacką ilustrację tego sądu przywołuje postacie Prometeusza  (bohatera tragedii „Prometeusz w okowach” Ajschylosa) oraz  króla Edypa  (bohatera  Sofoklesowej tragedii  „Król Edyp” ). Powodem tragiczności  losu obojga mitologicznych bohaterów jest ludzka bezsilność  lub niewiedza. Jednak autor eseju prowadzi nas do wniosku, że w świecie zła możliwy jest tryumf dobra. Wtedy mamy do czynienia z „dobrem heroicznym” - wprawdzie Prometeusz za miłość do człowieka  ponosi karę, ale ostatecznie przyczynia się do dobra, dając ludziom ogień. Podobnie król Edyp, buntując się przeciwko swojemu przeznaczeniu, doprowadza do tryumfu prawdy, o której mówi Tischner w ostatnim akapicie swojego eseju. W tym sensie zło uwypukla dobro, pozwala rozpoznać  jego skomplikowaną naturę.

Oczywiście trudno się nie zgodzić z Tischnerem, że istotą tragedii  jest walka sił etycznych, której najlepszym wyrazicielem jest  dramat jako rodzaj literacki  oddający głos  bezpośrednio postaciom.  Na przykład  w „Antygonie” Sofoklesa śledzimy spór dwóch protagonistów, tytułowej Antygony oraz Kreona. Tu dobro zostaje przeciwstawione dobru, wszak Kreon ma rację, gdy chce ukarać każdego, kto obraca się przeciwko prawom społeczności, ale rację ma też Antygona, która reprezentuje prawa religii i kieruje się miłością siostrzaną. Konflikt ukazany przez Sofoklesa jest niemożliwym do rozstrzygnięcia dylematem wyboru między rozumem i sercem – właśnie w niemożności jego rozwiązania tkwi istota tragizmu utworu. Jak widać pierwiastek zła nie jest koniecznym warunkiem sytuacji tragicznej (jak twierdzi Tischner). Przy okazji omawiania utworu Sofoklesa  należałoby przywołać „Poetykę” Arystotelesa (omawianą na zajęciach z klasycyzmu i z rozwoju dramatu – ważny kontekst), gdyż Arystoteles podjął pierwszą próbę opisu zjawiska tragizmu i sposobu jego funkcjonowania w tragedii. W Arystotelowskiej koncepcji tragedii jej warunkiem konstytutywnym jest hamartia – wina tragiczna (wielkie zbłądzenie). Błędne przekonanie o znajomości wszelkich okoliczności zachodzących wydarzeń doprowadza Edypa do klęski. Co więcej, czegokolwiek nie uczyni i tak będzie winny (ironia tragiczna), gdyż podlega  Ananke ( jego życie uzyskuje wymiar tragiczny w dniu narodzin).

Klęska bohatera tragicznego może być też nobilitacją działań, którym się poświęcił (tryumfu dobra). Takim bohaterem jest przywołany przez Tischnera Prometeusz, ale może nim być też Konrad z „Dziadów” cz. III, którego postawa prometejska jest powieleniem gestu Prometeusza.  Konrad buntuje się przede wszystkim przeciwko złu, jakim jest zniewolenie polskiego narodu. Jego prometeizm ma charakter narodowowyzwoleńczy. Miłość do cierpiącego narodu usprawiedliwia jego bunt przeciwko Bogu i jest podstawą jego rehabilitacji (Konrad ma szansę na odkupienie win i zbawienie). Warto wspomnieć, że bohater znajduje się pomiędzy siłami dobra i zła, które toczą o niego walkę w planie metafizycznym. Poza tym  w Konradzie toczy się  wewnętrzny spór (psychomachia) pomiędzy pychą i pokorą, pogardą i miłością, indywidualizmem i altruizmem. Wszystko to czyni z Konrada bohatera naznaczonego piętnem tragizmu.   

Przy okazji odwołania do polskiego Prometeusza należałoby zauważyć,  że w ogóle literatura romantyczna naznaczona jest tragizmem. Co więcej, romantyzm dowiódł, że istotne ślady tragizmu można obserwować w utworach realizujących rozmaite konwencje gatunkowe, np. w  powieści poetyckiej  (tragiczność  losu bohatera w „Konradzie Wallenrodzie” A. Mickiewicza czy w  „Marii” A. Malczewskiego). Oczywiście wielorakie postacie tragizmu najciekawiej wyraził dramat romantyczny. Tu poza „Dziadami” czy „Kordianem” (nawiązywaliśmy do tych utworów  na zajęciach) należałoby odnieść się do tragizmu rewolucji wyrażonego w „Nie-Boskiej komedii” Z. Krasińskiego, w której koncepcja historiozoficzna zbudowana jest na poglądach wspomnianego przez Tischnera Hegla. Katastroficzny wydźwięk utworu zostaje złagodzony przez pojawienie się Chrystusa – pantokratora (wszechwładcy), który być może nie tylko zaprowadza sprawiedliwość, ale też przynosi obietnicę nowej, odrodzonej za sprawą Chrystusa (interweniującego w „nie-boski” świat) ludzkości. „Nie- boską komedię” zestawialiśmy na zajęciach z „Dziadami” cz. II. Pojawiła się również jako kontekst literacki do tekstu J. Błońskiego „Witkacy na zawsze”, gdzie służyła jako przykład do tezy, że bohaterowie dramatu Krasińskiego, podobnie jak bohaterowie „Szewców”, podlegają działaniom sił wyższych (Opatrzności u Krasińskiego, konieczności historycznej u Witkiewicza). Oczywiście odwołanie do tekstu Witkiewicza jako przykładu tragiczności świata w kontekście etycznym też byłoby bardzo dobrym pomysłem.    

Ciekawie zrealizować temat można by w odniesieniu do  tragicznych bohaterów dramatów Szekspira, którzy muszą wybierać między dobrem i złem (Makbet) lub są szlachetnymi jednostkami skazanymi na zło świata jak Hamlet (omawialiśmy tę postać na zajęciach przy okazji analizy porównawczej z fragmentem „Dziadów” cz. IV ). „Tango” S. Mrożka (omawiane na ostatnich zajęciach) czy „Mit Syzyfa” Camusa z jego heroicznym bohaterem podejmującym trud egzystencji pomimo absurdalności świata – to również teksty warte przywołania przy realizacji tego tematu (esej Camusa potraktowaliśmy jako tekst problemowy).    

Mam nadzieję, że moi Kursanci przywołali jako kontekst historycznoliteracki tekst Marii Janion „Wobec zła”, który rekomendowałam na ostatnich zajęciach do obowiązkowego powtórzenia, a który pojawił się na lekcji poświęconej paradygmatowi romantycznemu. Tam Janion opisuje „tragiczną ironię polskiego losu” - Polaków jako reprezentantów niedarwinowskiego narodu skazanego na klęskę, którego „miłość ojczyzny tak drogo kosztuje”.

Wobec dość szczegółowego potraktowania tematu problemowego nie odniosę się interpretacyjnie do wierszy Zawistowskiej i Leśmiana (poza tym moi Kursanci w 90% nastawieni byli na pierwszy temat). Powiem tylko tyle, że dokładnie omówiliśmy specyfikę liryki Młodej Polski i oryginalną poezję Leśmiana. Ćwiczenia w analizie porównawczej powinny dać kursantom szansę na właściwą interpretację  obu tekstów, których sensy podstawowe (miłość i tematyka eschatologiczna) były łatwe do odczytania.

Trzymam kciuki za pomyślnie zdany egzamin!
Wasza egzaminatorka poziomu rozszerzonego
Edyta Janiak


 

Komentarz do matury 2018

poziom podstawowy

Komentarz do matury podstawowej – 2018 rok – Lalka i Bryll

Drodzy Maturzyści, kursanci CN,
okazało się, że „Lalka” jest nieśmiertelna. Powróciła do Was, (zapewne ku wielkiej uciesze) ;), tym razem z motywem tęsknoty -  „Tęsknota – siła niszcząca czy budująca ludzkie życie?”
    I dobrze, bo w powieści dojrzałego realizmu  Bolesława Prusa świat utkany jest z tęsknoty (za krajem, miłością, ideałami romantyzmu). Bohaterowie doświadczają tego uczucia w różnych aspektach. Podany fragment dawał więc różne możliwości odpowiedzi  na zadane pytanie. Sugeruje, że tęsknota to siła niszcząca. Jest także elementem budującym ludzkie życie. Mogliście przyjąć również stanowisko, że  wewnętrznie, duchowo niszczy, ale jest kołem napędowym działań i decyzji bohaterów. Uświadamia to, co głęboko ukryte i pozwala poznać samego siebie.
Rozważę stanowisko, że tęsknota zarówno niszczy, ale i buduje.
    W analizowanym fragmencie Stanisław Wokulski, powróciwszy z wojny rosyjsko- tureckiej,  rozmawia z Ignacym Rzeckim. Głównym tematem konwersacji jest tęsknota, będąca towarzyszką bułgarskich działań Wokulskiego. Niewątpliwie jest dla bohatera siłą niszczącą. Określa ją  „dziwną chorobą”, wpędzającą w „szaloną rozpacz”. Uczucie nostalgii było dla niego źródłem cierpienia. To stan ciągły, uporczywie powracający, który zrodził się w samotności i w alienacji go utwierdził. Tęsknota jako siła niszcząca zrodziła bowiem hiperboliczne wyobrażenie kosmicznego wyobcowania Wokulskiego i  stała się przyczyną gorzkich refleksji, tego, że nikt o nim nie pamięta. O destrukcyjnej sile tęsknoty mówią liczne porównania: „jakby ziarnko piasku wpadło do serca”, „tępe ukłucie”, „rana w duszy”, „wył z bólu jak pies”. Tęsknota była więc dla człowieka epoki przejściowej źródłem rozdrażnienia, wewnętrznego zmagania, przed którym nawet codzienne, twarde interesy nie mogły go uchronić.
    Tęsknota spowodowała jednak, że w bułgarskiej przestrzeni odnalazł polskie elementy, na obrazki obcej przyrody nakładał swojskie klisze. To obraz budujący, szczęśliwy, który zniknąwszy, rzucił bohatera w większą alienację. Ciężka praca była dla Wokulskiego antidotum na tęsknotę – bohater czuł wtedy „względny spokój”. To także koło napędowe jego działań, bo przecież robił w Bułgarii wielkie interesy, pomnażał majątek, by zrealizować swój życiowy cel – być blisko Łęckiej. Jak więc widać, tęsknota „za wszystkim…, za krajem” to siła niszcząca i budująca życie Wokulskiego.
    Uczucie tęsknoty nie opuściło Wokulskiego wraz z powrotem do kraju. Ciągle tęskni za romantyczną miłością, stworzoną na bazie poezji Mickiewicza. Jej krystalizacją stała się Izabela Łęcka. Uczucie tęsknoty Wokulskiemu - romantykowi przypisane jest niejako na stałe, bo zakochawszy się w Łęckiej „czas miał dla niego dwie fazy. Kiedy patrzył na pannę Izabelę, czuł się absolutnie spokojnym i jakby większym; nie widząc – myślał o niej i tęsknił” (tom 1). To siła niszcząca bohatera, bo jako składnik romantycznej miłości czyni go nerwowym, niestabilnym ?i nieszczęśliwym. Ale jest źródłem, z którego chętnie czerpie, bo rozpędza pozytywistyczną machinę jego działań.

    W „Lalce” Prusa tęsknią też inne postaci. Rzeckiego ogarnia tęsknota za Napoleonem, powrotem romantycznych wartości w świecie pieniądza. Jednocześnie to „dawne” powoduje, że odwraca się coraz bardziej od ludzi i świata, stając się naiwnym dziwakiem. To odwrócenie od współczesności owocuje jednak formą literacką, bo w największym sekrecie Rzecki spisuje pamiętnik.
    W innych tekstach kultury sprzed epoki pozytywizmu tęsknota może niszczyć. Chociażby ?w cyklu „Trenów”, gdzie Kochanowski wiedziony rozpaczą po śmierci córki odrzuca światopogląd renesansowy, ideały humanistyczne i chrześcijańskie – Tren IX, X i XI, by znaleźć uspokojenie i powrócić do założeń humanistycznych – Tren XIX.
    Tęsknota była niewątpliwie siłą niszczącą romantycznych kochanków – Wertera czy Gustawa, którzy trawieni tęsknotą rzucili się wir cierpień, ocierając się o szaleństwo i znajdując finał w samobójstwie. Jednakże jak sami podkreślają, dzięki niej doświadczyli również szczęścia.
    Adam Mickiewicz pokazał w „Panu Tadeuszu”, że tęsknota może być ucieczką od emigracyjnych swarów. W epopei narodowej przywołał mit kraju lat dziecinnych, tak ważny jako budulec tożsamości narodu po upadku powstania listopadowego.
    Jak widać z powyższych rozważań, tęsknota może dotyczyć różnych zjawisk (ojczyzny, kochanki, utraconej córki). I ciągle widoczny jest jej dwubiegunowy charakter – daje siłę, buduje, ale jest także źródłem rozpaczy i niszczy wewnętrznie.
    Mogliście wybrać inne teksty kultury, właściwe postawionej tezie. Podałam tylko propozycję. Głęboko wierzę, że wybraliście odpowiednie, realizujące Wasze stanowisko. 

Podpowiedź do interpretacji wiersza Ernesta Brylla „Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają”
    
    Osoby dokonujące analizy i interpretacji współczesnego wiersza Ernesta Brylla na pewno zauważyły, że wiersz podejmuje problematykę moralną. W impresywnym stylu podmiot mówiący, identyfikujący się z adresatem, nawołuje do poczucia jedności i solidarności w momencie rozproszenia. Mówi o sile, tak ważnej w chwili, gdy kraj ulega dezintegracji bowiem „okrawki z hukiem w ciemność odpływają, a „ciemne góry odpychają swoim ciałem zimnym”, „rosną mury”.
    Wiersz ma wyraźny wydźwięk polityczny. Pisany w 1985 roku nawołuje do siły, zespolenia, poczucia mądrej jedności w czasach działania opozycji, bo „byle kamyk może poruszyć lawiny”. Ale istotny jest jego wymiar uniwersalny. Mówi o każdym czasie i miejscu, gdy „ziemia pęka pod stopami”. To metafora zła czy nieszczęścia, wobec którego mamy być dla siebie bliscy, wierni. Słychać tu echa klasycznej postawy (widocznej również w utrzymaniu regularnej wersyfikacji), propagowania wartości, bliskości, wierności ideałom właśnie wtedy, „gdy nas rozdzielają”. Wyeksponowana potrzeba bliskości, ciepła, jakie daje drugi człowiek, dobroci, przeciwstawiona jest ciemności, zimnemu ciału, murom. Dlatego pobrzmiewa tu nakaz Herberta „bądź wierny Idź” i echa triady Platona (prawda, dobro, piękno).
    Impresywna fraza powtarzająca się w anaforycznym „bądźmy dla siebie bliscy” jest moralnym nakazem powrotu do postawy wyprostowanej właśnie wtedy, gdy nadchodzi czas próby. Wiersz utrzymany w patetycznym tonie, umiarkowanym językiem metafor i ascetycznej bezpośredniości, przypomina o tym, kim dla siebie powinni być ludzie.

Pozdrawiam

Ewa

nauczyciel języka polskiego Collegium Novum
 

poziom rozszerzony

Drodzy Kursanci!

Za Wami czwarta odsłona matury z języka polskiego w nowej formule. Jak zwykle były dwa tematy do wyboru, oba stosunkowo łatwe, bo dotyczące tekstów, których zasadnicze sensy były zrozumiałe.  Co więcej, tegoroczne tematy bardzo dobrze wpisały się w program kursu, gdyż o literaturze i jej związkach z filozofią mówiliśmy wielokrotnie, a twórczość Józefa Czechowicza i Cypriana Kamila Norwida, z całą jej specyfiką, były omawiane na zajęciach przy okazji interpretacji ich utworów, dlatego uwagę poświęcę wyłącznie pierwszemu tematowi.

Tekst Bogdana Zelera wymagał od Was zauważenia relacji pomiędzy literaturą a filozofią. Autor uważa, że obie dziedziny są sobie bliskie, stawiają te same pytania natury egzystencjalnej, próbują formułować refleksje dotyczące natury bytu oraz sposobów poznania świata, zajmuje je świat wartości i postaw człowieka wobec nich . Na dowód przytacza poglądy filozofów przedsokratycznych, u których źródła znajdowało się myślenie mityczne czy poetów romantycznych, których z całą pewnością można nazwać twórcami idei, głównie historiozoficznych (romantyczna historiozofia i filozofia idei towarzyszyły nam na zajęciach osobno poświęconych paradygmatowi romantycznemu i tych dotyczących rewizji mitów romantycznych w literaturze).

Zeler zwraca uwagę również na to, że przedmiotem zainteresowania filozoficznego jest samo dzieło literackie, jego charakter: ontologiczny, epistemologiczny, aksjologiczny, antropologiczny lub estetyczny. Na zajęciach odnosiliśmy się do dzieła literackiego w każdym z tych aspektów, szczególną uwagę zwracając na kategorie estetyczne, takie jak piękno i brzydotę  (poświęciliśmy temu zagadnieniu cały moduł, obudowując go konkretnymi przykładami tekstów literackich, głównie barokowych, modernistycznych i współczesnych, np. Rafała Wojaczka).
Tekst Zelera odnosi się również do poglądu, że literatura jest najlepszym sposobem na opisanie i poznanie świata. Autor sąd ten opiera na poglądzie Hegla. Wy z kolei mogliście powołać się na omawianych na trzygodzinnych zajęciach egzystencjalistów, Sartre’a i Camusa (swoją drogą laureatów literackiej Nagrody Nobla), według których egzystencja poprzedza esencję, czyli byt ideę. Tutaj wszystkie trzy omawiane na zajęciach utwory Wisławy Szymborskiej oraz „Mit Syzyfa” Camusa były doskonałą ilustracją dla tego sądu. Ciekawie  też można było odwołać się do twórczości Bolesława Leśmiana, którego poglądy bliskie były Bergsonowi (czytaliśmy fragment tekstu tego filozofa na zajęciach; skądinąd Bergson to też laureat literackiego Nobla, co samo w sobie jest argumentem na związek pomiędzy  tymi dziedzinami). Czy poezja Leśmiana wyrażała poglądy Bergsona, czy była wynikiem odautorskiej refleksji filozoficznej, wydaje się bez znaczenia, gdyż w tym przypadku jedno dopełnia drugie. Warto przy okazji zaznaczyć, że na dzieło literackie wpływa szereg elementów, np.: historycznych, biograficznych, teoretycznych, które też determinują jego ostateczny kształt.

Na pewno jedną z literackich syntez literatury i filozofii dał nam Czesław Miłosz w wierszu „Zaklecie” (omawianym na jednych  z pierwszych zajęć i do którego odwoływałam się na ostatniej lekcji), z którego cytat niech będzie podsumowaniem tego wywodu: „Piękna i bardzo młoda jest Filo-Sofija/ I sprzymierzona z nią poezja w służbie Dobrego”. Nic dodać, nic ująć.

Jeżeli powtórzyliście zagadnienia, które pojawiły się na kursie (można tu jeszcze wspomnieć cały moduł poświęcony poezji, w tym tematowi sacrum w poezji), na pewno poradziliście sobie z wymaganiami tematu.
Trzymam kciuki za wyniki. Sobie, jako egzaminatorce poziomu rozszerzonego, życzę mądrych i pięknych prac. Przede wszystkim prac swoich uczniów!

Edyta Janiak

 

Komentarz do matury 2017

poziom podstawowy

Drodzy Kursanci,

            Nie ukrywałam szerokiego uśmiechu, kiedy poznałam treść tegorocznych tematów maturalnych, gdyż próbna matura z języka polskiego w Collegium Novum dotyczyła właśnie tego, czym dla człowieka może być praca. Mam więc nadzieję, że w związku z tym – Wasza praca maturalna była wyłącznie miłym obowiązkiem (tym bardziej, że w czytaniu tekstu ze zrozumieniem pojawiło się wielokroć ćwiczone streszczenie).

            Mając przed oczami temat do rozważenia - „Praca – pasja czy obowiązek?” maturzysta mógł wybrać jedno z  rozwiązań lub opowiedzieć się za obydwoma. Stanowisko to mogło wynikać z umiejętności odczytania argumentów z dzieła Antoine’a de Saint Exupery’ego i przywołania innych, stosownych tekstów kultury. Postaram się udowodnić, że praca może być zarówno pasją, jak i obowiązkiem.

            W analizowanym fragmencie trudnego do gatunkowej klasyfikacji utworu Antoine’a de Saint Exupery’ego „Ziemia, planeta ludzi” pierwszoosobowy narrator w pamiętnikarskim stylu wspomina swoją pracę - młodego pilota. I choć to zajęcie „od niedawna”, naznaczone zostało konkretnymi zadaniami, koniecznością (loty ćwiczebne, wyznaczone trasy, skrócone lekcje meteorologii). Praca jawi się tutaj jako uporządkowany proces – obowiązek przejścia od nowicjatu aż do „dostąpienia zaszczytu pilotowania samolotu pocztowego”. Z relacji wynika, że w zajęciach jest również element pasji, czegoś tajemniczego, a nawet niebezpiecznego. Reakcja młodych pilotów na krótkie, zdawkowe odpowiedzi doświadczonych w zawodzie jest tylko potwierdzeniem, że trudne warunki pilotowania urastają do czegoś nieznanego, fantastycznego i nieoczekiwanego. Tak więc tylko pasja związana z pracą może „z burzy wyczarować (…) bajeczny świat pełen sideł, zasadzek”. Element fascynacji pracą kryje się też w reakcji Bury’ego - „krótki śmiech, który rozpromienił jego zmęczenie” jest tylko potwierdzeniem zaangażowania i zachwytu w podejściu do zawodowych, żmudnych zajęć. Pojawiające się jako wyróżniona refleksja – zdanie, że „wymagania i wyrzeczenia, które narzuca praca zawodowa, przeobrażają i wzbogacają świat” jest tylko potwierdzeniem, iż praca jest pasją. Każe bowiem inaczej patrzeć na to, co dla innych typowe i zwyczajne. Mówi o podejmowaniu wyzwać, ciągłym, świeżym podejściu do nieznanego, bo wymaga zastanowienia się: „jakie ukaże oblicze?”.

Fascynująca praca pilota wiąże się również czujnością i mądrością, pokorą wobec nieokiełznanej natury. Przy tym zmaganiu i walce „z trzema bóstwami żywiołu” pilot, ekscytując się swoim odcinkiem trasy wie, że „nie jest zwykłym widzem zwykłego pejzażu”.

            Szczególne znaczenie miała praca w epoce pozytywizmu. Zgodnie z kultem idei organicyzmu i pracy u podstaw, była formą legalnej walki z zaborcą po upadku powstania styczniowego. W stworzonej w finale pozytywizmu powieści dojrzałego realizmu  - Lalce -  Bolesław Prus kreuje więc bohaterów, dla których praca jest pasją i obowiązkiem. Tak pojmuje ją Ignacy Rzecki, wieloletni subiekt w sklepie Mincla i współpracownik Stanisława Wokulskiego. Praca to dla niego niewątpliwie obowiązek – planuje codzienne zadania, wyznacza konkretne, handlowe cele do realizacji. Wiąże się to z szeregiem rutynowych powtarzanych od lat czynności. Bowiem po zakończonym dniu Rzecki zostawał często w sklepie  sam, „robił dzienny rachunek, sprawdzał kasę, układał plan czynności na jutro i przypominał sobie: czy zrobiono wszystko, co wypadało na dziś?”. Zważywszy na fakt, że ostatni romantyk wchodzi do sklepu pierwszy i wychodzi jako ostatni – praca musi być dla niego pasją. Poświęca jej całe życie, a jakość wykonywanych obowiązków ma ogromny wpływ na jego samopoczucie. Nawet świąteczny dzień podporządkowuje pracy – niedziela należała do przyjemniejszych dni w jego życiorysie, bo obmyślał wtedy wystawy dzienne na cały tydzień.

            Bohaterowie Lalki, dla których praca jest również pasją to poświęcający się wynalazkom idealiści nauki – Julian Ochocki i Geist. Z zaangażowaniem i pasją chcą „przypiąć ludzkości skrzydła” wierząc w pozytywistyczny scjentyzm.

            Również Eliza Orzeszkowa w tendencyjnej powieści Nad Niemnem daje wyraz kultowi pracy poprzez kreacje bohaterów z Zaścianka Bohatyrowiczów czy dworu w Korczynie. Zarówno Bohatyrowicze, jak i Benedykt Korczyński czy Marta  traktują pracę jako szereg obowiązków – trudnych, wymagających poświęcenia czasu gospodarskim zajęciom. Jednak  uśmiech, z jakim wykonują pracę żniwiarze w Zaścianku, czy radość przy pracy Janka Bohatyrowicza – każą mniemać, że praca jest dla nich również zaangażowaniem i przyjemnością. Dla Benedykta i jego syna Witolda to także próba zachowania tożsamości i wyraźna kategoria etyczna, bo kto nie pracuje, bywa oceniany negatywnie (jak Teofil Różyc, Bolesław Kirło, Zygmunt Korczyński czy Emilia, żona Benedykta).

            Niewątpliwie praca, choć obwarowana planem i wykonywaniem ustalonych zadań, bywa i pasją, życiowym celem, któremu liczni bohaterowie podporządkowują swe życie. Indywidualizuje więc postaci literackie, określając je nie tylko jako sumiennych ludzi, ale niezwykle zaangażowanych, wkładających w pracę całe swe serce.

Podpowiedź do interpretacji wiersza Kazimierza Wierzyńskiego Słyszę czas

            Jeden z finalnych liryków Kazimierza Wierzyńskiego, napisany w roku śmierci poety podejmuje refleksję egzystencjalną i filozoficzną, bo pyta o istotę życia i czasu. Wiersz może więc być myślą w przeczuciu końca, tego, co nieuniknione. Jest próbą określenia życia poprzez definicję czasu.

            Poprzez lirykę konfesyjną w stroficznym, nieregularnym wierszu, podmiot mówiący charakteryzuje czas jako pojęcie synestezyjne („słyszę czas”). Czas ciągle absorbuje i wzmaga odczucie wiecznego ruchu, o czym świadczą liczne wyliczenia czy poczucie zagubienia („gubię zapiski i rękopisy”), jak powtarzane anaforyczne „nie wiem”. Podmiot mówiący odczuwa szybkość egzystencji, która stwarza wrażenie „tymczasowości” i „międzyczasu”. Znał to z autopsji sam Wierzyński, po wojnie emigrując do Stanów, a w latach 60-tych wracając do Europy, by poprzez Rzym, swoją wędrówkę ostatecznie zakończyć w Londynie. Określenie „w międzyczasie” jest więc  natrętnym słowem, „bękarcim”, okrutnym, ale i mądrym, gdyż ukazującym całą istotę czasu. Parafrazując Miłosza można powiedzieć, że czas u Wierzyńskiego jest formą pojemną, bo „od początku do końca”. Nawet samo słowo w obliczu czasu traci swą moc jako iluzoryczne, bo przecież poza nim jest  - „prawdziwy czas”. Tę nietrwałość i nerwowość upływu chwil ujawnia nieregularne metrum wiersza i brak rymów. A struktura czasu ukazana jest w szczególnej aurze nocy, zgodnie z romantycznym obrazowaniem, że to niezwykła przestrzeń, ujawniająca to, co ukryte.

            W liryce osobistej Wierzyńskiego uderza siła jednostkowego wyrazu – owo „słyszę”, „patrzę”, „widzę” i  jest potwierdzeniem wyznania. Cisza natomiast ujawnia się podmiotowi w ciemności, by tym bardziej ukazać swe dzienne, realne oblicze, tak mocno odczuwalne i związane ze zmianą adresu, podróżą, „pogubionymi zapiskami” i „trwożnymi słowami”. Wszystko to układa się w neologiczne „międzyistnienie”, co sugeruje życie cząstkowe, nie w pełni. Dlatego podmiot pragnie odpowiedzi na pytanie o istotę czasu i jego relacji z człowiekiem. Tymczasem upersonifikowane zjawisko nie biegnie, ale czeka spokojnie, milcząc. Okazuje się bowiem, że najważniejsze egzystencjalne pytania pozostają bez odpowiedzi, a sam czas objawia prawdziwą swoją istotę – konieczność. Nie można zmienić jego materii, sprzeciwić się, bo swoim „pustym szumem” zaznacza twardą obecność. Użycie form czasu przyszłego i wywołany kontekstem biograficznym finał życia sugerują przeczucie tego, co nadejdzie – śmierci. I choć podmiot jeszcze nie należy całkowicie do tego czasu, to wie, że „jest wszystkim”, bo to „prawdziwy czas”.

            Jak widać definicja czasu w wierszu Wierzyńskiego pozbawiona jest jednak barokowego vanitas, pozostawiającego gorzkie poczucie znikomości. Tak wykreowany czas, porównany do pędzącego koła, pozbawiający  nadziei widnieje w wierszu Daniela Naborowskiego „Krótkość żywota”. Natomiast upływ czasu u Wierzyńskiego, choć związany z szybkością, zmianą, zagubieniem, mijaniem – wzbudza ciekawość, bo rodzi obraz przyszłości prawdziwej, wiecznej. Może być więc próbą pogodzenia z tym, co nieuniknione.

Ewa

nauczyciel Języka Polskiego w Collegium Novum

 

Komentarz do matury 2017

poziom rozszerzony

    Moi Drodzy!

    Przyszedł czas na groteskę. Na zajęciach rozmawialiśmy o niej wielokrotnie, przy okazji takich tematów jak: surrealizm, teatr absurdu, śmiech w literaturze  (głównie czarny humor), brzydota, śmierć, apokalipsa czy egzystencjalizm. Groteska bowiem pojawia się wszędzie tam, gdzie konieczne jest rozładowanie napięcia psychicznego, którego przyczyną jest lęk przed rzeczywistością w najróżniejszych jej formach i aspektach (kulturowych, obyczajowych, politycznych, społecznych, itd.). W baroku, w romantyzmie, w literaturze XX wieku posługiwano się groteską także wtedy, kiedy chciano zademonstrować swoje krytyczne stanowisko wobec form skostniałych (konwencjonalnych) w sztuce i w literaturze.

    Groteska na pewno jest kategorią trudną do zdefiniowania i określenia, zastawia na odbiorcę wiele pułapek, o czym pisze Wolfgang Kayser, autor artykułu „Próba określenia istoty groteskowości”. Ten niemiecki teoretyk literatury zauważa, że groteska jako kategoria estetyczna musi oddziaływać na odbiorcę, wywoływać w nim określone przeżycie estetyczne. Jednocześnie przestrzega przed „określaniem groteskowości wyłącznie z perspektywy odbioru”, co ilustruje przykładami mylenia groteski z komizmem czy humorem lub uznawania za groteskowe tego, co w założeniu twórcy takim nie jest – posągi z czasów Inków. Kayser  zwraca również  uwagę na  obecność groteski w „organizacji dzieła sztuki”- każdego - nie  tylko literackiego. Zajmuje go również to, jak zmieniło się rozumienie groteski na przestrzeni wieków. Szczególnie podkreśla rolę rozwoju form groteskowych w literaturze i w sztuce w okresie Sturm und  Drang (co zrozumiałe, z uwagi na  ponowne odkrycie przez romantyków średniowiecza, ich recepcję Szekspira, zwrot ku ludowości oraz kontestacją estetyki oświeceniowej - nie po raz pierwszy, gdyż groteska wywodzi się ze świąt karnawałowych i jest przeciwieństwem klasyczności).

    Najważniejszym problemem podjętym przez Kaysera wydaje się być odpowiedź na pytanie, co czyni tekst groteskowym – odbiorca czy wewnętrzna organizacja dzieła sztuki, a może jedno i drugie, skoro od siebie zależą i na siebie wpływają? Co składa się na kryterium „istoty groteskowości”?

    W grotesce występują elementy przeciwstawne, których połączenie odbiera się jako rażący konflikt, niezborność, dysharmonię (np.: komizm i tragizm, błazenada i rozpacz, demoniczność i trywialność, piękno i brzydota, itd.). Świat groteski nie poddaje się logicznej interpretacji (wszystko i zawsze może się zdarzyć), rządzi nim absurd, pojawiają się w nim formy wynaturzone, zdeformowane, hybrydalne. W utworach literackich na szczególną uwagę zwraca język, nieprzezroczysty, z ostentacyjną inwencją słowną, niejednorodny stylistycznie. Ta skrócona „próba określenia istoty” groteski pozwala na dostrzeżenie jej obecności w wielu tekstach kultury, począwszy od „Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią” (omawianej przy okazji „Czarnego humoru” Owczarskiego – dobry kontekst!), przez „Don Kichote z La Manchy”, cz. III „Dziadów” („Sen Senatora”), po groteskę u Gombrowicza, Schulza, Leśmiana, Gałczyńskiego, Witkiewicza, Mrożka, Becetta, Ionesco, Kantora... W przypadku każdego z tych utworów groteska jest zamierzoną kategorią estetyczną, niesie określone sensy, ma do spełnienia określoną rolę, np. wyraża katastroficzną wizję świata i historii – „Szewcy” Witkiewicza, „Koniec świata” Gałczyńskiego, tworzy światy alternatywne wobec realnego – „Opowiadania” Schulza, obnaża absurd ideologii postępu – „Tango” Mrożka, ukazuje rozpad więzi międzyludzkich – „Łysa śpiewaczka” Ionesco.   W przytoczonych tekstach groteska odzwierciedla kryzys wartości artystycznych i moralnych, jest celowa i ma wywołać określoną reakcję u widza (np. Witkiewiczowskie przeżycie metafizyczne).

     Na koniec warto zauważyć, że do dzieł groteskowych zaliczyć można wytwory socrealizmu, choć takimi nie były w koncepcji ich twórców. Poza tym groteska jest obecna w postmodernizmie, który wszystko „miesza”. Współcześni twórcy  posługując się pastiszem, parodią i trawestacją, tworzą rzeczywistość groteskową („Dwanaście stacji” T. Różyckiego). 

     Moi Drodzy, temat jest ostatecznie  o „próbie określenia istoty groteskowości”, więc wszystkie Wasze „próby” będą go realizować.

    Drugi temat to porównanie wierszy znanych ze szkolnej recepcji i łatwych w odbiorze: „Pana Cogito o cnocie” Zbigniewa Herberta i „Obrazu cnoty” Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej. Zestawione ze sobą utwory traktują o cnocie. U Herberta cnota symbolizuje prawość, wiarę, szacunek dla tradycji. Portretując cnotę jako niemodną „starą pannę”, Herbert posługuje się ironią. Jego troska o wygląd cnoty jest pozorna, ponieważ to nie ona ma się zmienić, ale ludzie, którzy utracili o niej pojęcie. Z kolei w wierszu poetki pojawia się obraz człowieka cnotliwego daleki od akceptacji. To ideał „bez krwi i bez pięści”, nie buntuje się, nie ma pragnień, jest pokorny, spolegliwy, bez życia. Jasnorzewska, opisując człowieka cnotliwego, podobnie jak Herbert posługuje się ironią. Oba utwory dzielą się wyraźnie na dwie części, u Herberta linię podziału wyznacza obraz „starej” i „młodej” cnoty, u Jasnorzewskiej konfrontacja ideału człowieka z prawdziwym człowieczeństwem. Wiersze różnią się ponadto tym, że „Pan Cogito o cnocie” to wiersz wolny, w którym Herbert posłużył się liryką opisową. W „Obrazie cnoty” mamy z kolei lirykę zwrotu do adresata (kilku adresatów) i wiersz regularny. W obu tekstach tytułowa cnota jest upersonifikowana.

    Dobrym kontekstem dla przywołanych wierszy może być stoicyzm oraz renesansowe ujęcie cnoty przez  Kochanowskiego. W obu przypadkach można przywołać kontekst historyczny oraz utwory podejmujące tematykę etyczną.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Maturzystów!

Edyta Janiak
nauczyciel Język Polskiego w Collegium Novum

 

Komentarz do matury 2016

poziom podstawowy

 

Komentarz do tematów maturalnych – j. polski poziom podstawowy 2016

            I przyszła pora na miłość. Temat rozprawki brzmiał bowiem: „Czy warto kochać, jeśli miłość może być źródłem cierpienia? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do fragmentu Dziadów cz. IV Adama Mickiewicza i do innych tekstów kultury”.

            Po wstępie dotyczącym miłości maturzysta powinien ustosunkować się do pytania zadanego w temacie. Nie da się jednoznacznie na nie odpowiedzieć, bo miłość, choć trudna i przysparzająca dużo cierpień, jest wartością samą w sobie. Zgodnie z konwencją romantycznej epoki bohaterzy cierpieli z powodu miłości, jednocześnie gloryfikując ją, bo jak mówi Marta Piwińska „romantyzm uważa za wartość samo doświadczenie miłości, niezależnie od tego, czy przynosi ono szczęście, czy nieszczęście” (tekst analizowany na zajęciach nr 13). Tak więc warto kochać, nawet jeśli miłość jest źródłem cierpienia.

            Przytoczony fragment IV części Dziadów to rozmowa Pustelnika z Księdzem na temat miłości, która stała się przyczyną niewyobrażalnego cierpienia Gustawa. Sam bohater w „godzinie miłości” stwierdza, że uczucie to jest przyczyną bólu tak wielkiego, iż tylko śmierć może go zniweczyć. Nieszczęśliwy kochanek często wyraża to wprost: „tyle wycierpiałem”. Towarzyszy mu również uczucie rozżalenia, gdy stwierdza: „znalazłem ją..., żebym utracił na wieki”, „jednąm wybrał z tylu dziewcząt grona, I ta cudzym przykuta pierścieniem!”. Gustaw potwierdza, że miłość może być źródłem cierpienia słownictwem typu: tortury, zwichnęły, wyłamały, utracił, jak również szeregiem wykrzyknień, będących zobrazowaniem przeżywanych rozterek. Jednocześnie z wypowiedzi bohatera wynika, że miłość, której doświadczył była ucieleśnieniem jego marzeń. Uczucie to przyniosło również i szczęście Gustawowi, bo oprócz tortur było „niebem”, a przebywanie z ukochaną sprawiało przyjemność („a odjechać od niej nudno”). I choć bohater jednoznacznie wskazuje na źródło nieszczęśliwej miłości – książki zbójeckie, to sam, zgodnie z ideą romantycznej miłości potwierdza, że dało mu również szczęście. Gustaw bowiem jest postacią tragiczną. Cierpi, ale to nie znaczy, że neguje miłość samą w sobie.

            Ta ambiwalencja dotycząca miłości widoczna jest w postawie wielu bohaterów romantycznych – Wertera, Jacka Soplicy czy Giaura. I choć miłość w wielu przypadkach kończy się tragicznie – Werter popełnia samobójstwo, Soplica cierpi żyjąc bez ukochanej, a Giaur doświadcza smutku i samotności – to żaden z nich nie zanegował uczucia, jakim jest miłość. Giaur stwierdza, że gdyby mógł, pomimo cierpień, przeżyłby wszystko jeszcze raz.

            Pomimo wszystko warto kochać, choć miłość przysparza często cierpień. Potwierdza to Stanisław Wokulski – człowiek epoki przejściowej. Sam podkreśla znaczenie uczucia do Łęckiej w swoim życiu – „Kto wie, co się stanie ze mną i tymi pieniędzmi bez niej? Może właśnie dopiero przy niej nabiorą one twórczych własności”. To miłość bowiem, choć sprawiała mu ból motywowała go do działania. W imię uczucia zdobył majątek, założył spółkę do handlu ze Wschodem, nauczył się języka angielskiego. I choć miłość skończyła się dla niego tragicznie, to czas zakochania był dla niego stanem euforii. Narrator stwierdza: „nie była to miłość, ale ekstaza”.

            Warto zauważyć, że nie tylko miłość do kobiety była uczuciem determinującym życie bohaterów. Dziady cz. III są przykładem cierpienia dla ojczyzny. Scena więzienna polistopadowego dramatu romantycznego nie pozostawia wątpliwości, że warto kochać ojczyznę pomimo cierpień. Opowieść Sobolewskiego czy bajka Żegoty potwierdzają ten fakt, a koncepcja mesjanizmu tylko utwierdza w przekonaniu, że warto kochać nawet wtedy, gdy miłość jest źródłem cierpienia.

            Oczywiście maturzysta mógł przyjąć inne stanowisko i stwierdzić, że nie warto kochać, jeśli miłość jest źródłem cierpień. Gustaw koncentruje się bowiem na negatywnych aspektach uczucia, sam jeszcze raz popełnia samobójstwo, tak jak wcześniej Werter. Wokulski zaś doprowadzony do rozpaczy zmarnował swój potencjał naukowy, chciał popełnić samobójstwo i niewykluczone, że zginął w ruinach zamku w Zasławiu.

            Ja wybrałam jednak wersję optymistyczną, zgodnie z koncepcją romantycznej miłości, „że brak doświadczenia miłości w życiu jest nieszczęściem – nie jest nim natomiast miłość nieszczęśliwa” (Marta Piwińska).

            Mam nadzieję, że temat nie sprawił kursantom CN większych trudności, tym bardziej, że koncepcji miłości poświęciliśmy odrębne zajęcia.

Podpowiedź do interpretacji wiersza „Dałem słowo”.

            Wiersz Zbigniewa Herberta Dałem słowo dotyczy trudnej sztuki wyboru i niewątpliwie wiąże się z przyjęciem określonej postawy wobec życia. Jest poetycką refleksją, że warto być człowiekiem przyzwoitym. Jest to trudne zadanie, zwłaszcza gdy wiąże się z byciem konsekwentnym, wiarygodnym i odpowiedzialnym za własne zobowiązania, bo „dałem słowo”.

            W zaprezentowanym typie liryki bezpośredniej podmiot mówiący opowiada swoją historię właśnie poprzez stosunek do słowa. Czas przeszły przywołuje tutaj konwencję wspomnienia: „byłem bardzo młody”, a jednocześnie każe korzystać z mądrości podmiotu doświadczonego czasem.            

            Już sam tytuł odsyła do preferowanych przez podmiot wartości: wagi słowa, uczciwości. Sformułowanie „dałem słowo”  jest znakiem rozpoznawczym klasycznej, wyprostowanej postawy, tak częstej w wierszach Zbigniewa Herberta.

            Podmiot zaznacza wyraźnie, że „danie słowa” to zobowiązanie moralne, wpisane w sferę ducha, często opozycyjne do rozsądku, który „doradzał, żeby nie dawać słowa”. Trzeba „było wybierać”, bo „czas eksplodował” (metafora zagrożeń wojennych czy powojennych). Ta konieczność opowiedzenia się wobec czasu jest aktem odwagi. Tworzy trudny los, bo często wiąże się z ostatecznym wyborem czy jedyną, słuszną postawą. Dramat ludzkiej rzetelności – danie słowa – wyraża doskonale metafora „pętli na szyi” i epitet „ostateczne słowo”. Podmiot nie ukrywa bowiem trudu takiego postępowania, wykorzystując grę związkiem frazeologicznym:

                                   „słowo daję,

                                   chętnie bym,

                                   cofnął dane słowo”

            Ta chwila wahania czyni podmiot bardziej ludzkim, prawdziwym. Niepewność trwa krótko, bo nieubłagalnie „skrzypi oś świata”, przywołując motyw vanitas. I choć rzeczywistość „biegnie obręczami czasu” i ciągle mieni się kolorami, nowymi sytuacjami, to „słowo” pozostaje. Nie jest łatwe, bo „ugrzęzło w gardle” i trzeba go dotrzymać.

            Sam Zbigniew Herbert doskonale wiedział, co znaczy „dać słowo”, czyli być rzetelnym i przyzwoitym. Służąc wyznawanym wartościom pisał do szuflady w czasach stalinizmu.

            Współczesny, biały wiersz Herberta jest więc próbną zdefiniowania, na czym polega prawdziwe człowieczeństwo. To „danie słowa” jest ekwiwalentem uczciwości, prawdy. I choć nie jest to łatwa postawa, to podmiot nie ma wątpliwości, że jedyna. Bo jak pisał Herbert w „Przesłaniu Pana Cogito” nie ma nagrody za rzetelność, a hołdowanie wartościom gotuje człowiekowi trudny los. Jednak pomimo wyrzeczeń, jakie niesie ze sobą zobowiązanie i wierność prawdzie, ma jedyną odpowiedź - „bądź wierny idź”, „tak trzeba”, bo „dałem słowo”.

            Mam nadzieję, że kursanci CN dotrzymają danego słowa i bardzo dobrze zdadzą tegoroczną maturę. Życzę najlepszych wyników!
 

            Ewa Bednarczyk

            Nauczyciel Języka Polskiego Collegium Novum

 

poziom rozszerzony

 

Drodzy maturzyści,


   mam nadzieję, że teksty, które pojawiły się na egzaminie maturalnym przyjęliście z dużą ulgą, bowiem odwoływały się do tematów i zagadnień poruszanych na zajęciach. Co ciekawe, fragment tekstu Jana Parandowskiego z jego „Alchemii słowa”, dokładnie z rozdziału „Tworzywo literackie”, dostaliście do analizy na naszej maturze próbnej. Niestety nie ten sam, ale  byłoby to  jak wygrana ?w totolotka, a ja uchodziłabym za czarownicę.   

     W drugim temacie pojawił się omawiany na zajęciach Schulz i motyw  czasu, szeroko dyskutowany parę tygodni temu w kontekście prozy Prousta i Iwaszkiewicza (dokładnie do tych twórców należało się odwołać w kontekstach).

   Ale po kolei.

 Jana Parandowskiego w eseju „Tworzywo literackie” zajmuje sztuka pisarska, która, w jego ocenie, w przeciwieństwie do innych dziedzin sztuki  jest w stanie podjąć i udźwignąć każdy temat. Parandowski  stoi na stanowisku, że  dla literatury nie ma granic, wszystko może być dla niej źródłem natchnienia, tworzywem i „surowcem”:  fantazja, uczucia, filozofia, nauka, codzienność, prywatność, arcydzieła literatury, a nawet ona sama. W ten sposób Parandowski czyni z literatury uprzywilejowaną dziedzinę sztuki, dla której jedynym ograniczeniem jest wybór środków wyrazu i źródeł inspiracji. Parandowski aby opisać akt twórczy, przed którym staje pisarz, odsyła do historii Odyseusza czekającego na Teirezjasza. Mitologiczny bohater staje się tu metaforą pisarza, który wybiera spośród wielu „kształtów” ten jeden prowadzący go do celu. Odyseusz w Hadesie kieruje się rozumem, ale w szerszym planie - sercem, bowiem zasadniczo na tych dwóch symbolach, jak zauważa Parandowski,  jest oparte  literackie ujęcia świata. Esej kończy się dramatycznym wyznaniem, że czas życia pisarza nie daje szansy na spełnienie wszystkich planów.
    Trudno nie zgodzić się z Parandowskim, bowiem literatura potrafi opisać cały świat widzialny i niewidzialny, realny i nierealny, zmysłowy i metafizyczny. W tym celu posługuje się różnymi konwencjami literackimi: mimetyczną, paraboliczną, groteskową,  kreacyjną, surrealistyczną, itd. Czerpie z  prawdziwego  życia, bywa autobiograficzna i autotematyczna. Zajmuje się sobą,  czyli jest metaliteraturą. Jest osadzona w konkretnym czasie historycznym i odpowiada na jego wyzwania, co determinuje jej  etyczny i estetyczny charakter. Od czasów biblijnych podejmuje się próby opisania trudów ludzkiej egzystencji, bowiem jak mawiał Kohelet  „nic nowego pod słońcem”. Angażuje w swój przekaz filozofię, którą twórczo interpretuje (Leśmian, Camus i inni). W majestacie klasycyzmu odnajduje swoje kulturowe centrum z  przeciwwagą w romantycznym i awangardowym sposobie opisu świata. Co więcej, wchodzi w dialog ze sobą na prawach aluzji literackiej, stylizacji czy intertekstualności.  Spełnia swoją rolę nawet w „płynnej nowoczesności”, kiedy pozwala nam (jak twierdzi Zygmunt Bauman) „ po prostu zapomnieć”, przenosząc  chociażby w świat fantasy. Jej „tworzywo literackie” wydaje się być nieograniczone, poza tym  ma wszystko to, co inne dziedziny sztuki. Operuje obrazem, dźwiękiem, kształtem, ruchem, przez co  słowo jest  doskonalsze niż pędzel, dłuto, instrument muzyczny czy taśma filmowa.
    Oczywiście można nie zgodzić się z tak postawioną tezą i dowodzić wyższości którejś ze sztuk nad literaturą lub można postawić tezę ambiwalentną i uczynić z niej równorzędnego partnera ?w sposobie opisu świata obok, na przykład: rzeźby (mistrz Bernini), filmu (wielcy Haneke i Sorrentino), malarstwa (wzruszający Wermeer i  sugestywny Hopper).   

   Wybór tekstów do zaproponowanego przeze mnie ujęcia może być bardzo duży i odwoływać się do różnych konwencji literackich czy źródeł inspiracji. Każdy powinien wybrać to, co mu najbliższe (w sensie wrażliwości literackiej). Dla mnie byłby to klasycyzm z „chłodnym pięknem” arcydzieł  Horacego, Herberta, Miłosza  i egzystencjalizm w ujęciu Leśmiana, Szymborskiej czy Becketta. Lubię, gdy literatura opisuje również świat mi najbliższy, bo człowiek  jest zarazem „istotą historyczną”, dlatego przywołałabym „Uległość” Michela Houellbecqua. No cóż, raczej miałabym problem z nadmiarem tekstów i samoograniczeniem (stąd dobrym pomysłem byłoby prześledzenie twórczości jednego artysty).


    W drugim temacie, zestawiającym fragmenty „Genialnej epoki” Schulza i powieści Konwickiego „Bohiń”, elementem łączącym jest motyw czasu widzianego z perspektywy narratora utożsamianego z autorem. W obu przypadkach mamy do czynienia z próbą spojrzenia na czas jako zjawisko wyłamujące się tradycyjnemu ujęciu, podporządkowane artyście i powoływanemu przez niego światu.
    Konwicki wraca do przeszłości, ale ten powrót trudno nazwać wspomnieniem, gdyż babki Heleny nigdy nie spotkał, tworzy ją, jak sam mówi, z : „zapamiętań,  z jakichś tęsknot oraz przeczuć”.  Zagląda do czasu minionego, uruchamiając wyobraźnię, która wskrzesza nie tylko babkę, ale i jej „posępną epokę”. Twórczość wydaje się być sposobem na ocalenie od zapomnienia, ale czy ma sens wobec śmiertelności wszystkiego i nieuchronności czasu. Z prozy Konwickiego płynie jakiś niebywały smutek, w którym  nie ma nadziei na oparcie się czasowi. „Gdzież jest moja babka?” narratora przypomina pytanie postawione przez Villona w „Wielkim testamencie”: „gdzie są niegdysiejsze śniegi?” Obaj autorzy pozostają wobec tego egzystencjalnego problemu bezradni.
    Czas jest szczególnie ważny dla Schulza, który poświęca mu wiele miejsca w cyklu opowiadań „Sklepy cynamonowe” i „Sanatorium pod klepsydrą”, z którego pochodzi opowiadanie „Genialna epoka” stanowiące kwintesencję wykładu autora na temat czasu.  W świecie Schulza czas nie jest niczym stałym i jednoznacznym, nie ma charakteru linearnego, gdyż nie dotyczy „zwykłych zdarzeń (…), które następują sobie na pięty”. Schulz po części ucieka przed zachłannością czasu, który tylko w literaturze może się zatrzymać lub pomieścić wszystko. To, co niezwykłe, wymaga „bocznej odnogi czasu”, „czasu dwutorowego”,  w którym na prawach wyobraźni dziecka zostaje powołany do życia świat nieograniczonej fantazji. Wszak  „genialna epoka” to czas dzieciństwa, kiedy wszystko jest możliwe i dozwolone. Wtedy nie tylko czas rozciąga się do „trzynastego miesiąca”, ale i przestrzeń zmienia swoją naturę, podlegając rozmaitym przeistoczeniom. Wkraczamy bowiem w czasoprzestrzeń przetworzoną przez wyobraźnię pisarza, zmitologizowaną, którą można poznać  tylko „dojrzewając do dzieciństwa”.   

   W Schulzowym opisie czasu widać wpływ filozofii Bergsona  i koncepcję marzenia sennego Freuda. Żywa jest tu tendencja kultury dwudziestolecia międzywojennego głosząca, by stworzyć świat na nowo, przetworzyć, to, co widzimy w jakąś nową jakość, gdzie realność i fantastyka łączą się na prawach kreacji i metamorfozy, gdzie zwyczajne fakty zyskują niezwykły kształt i wymiar.
    Obaj pisarze kładą nacisk na nieokiełznaną wyobraźnię. W ich świecie  czas podlega zmianom i przekształceniom, które uzasadnia  obrana droga twórcza - autokreacja. Konwickiego i Schulza łączy również język  narracji - poetycki i emocjonalny, sugestywny i oryginalny.
   I znowu  można by pisać dużo, uruchomić zasygnalizowane wcześniej konteksty („W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, „Panny z wilka” Iwaszkiewicza), ale poprzestanę na tym, co powyżej.
Pamiętajcie, że literatura to obszar pytań, a nie gotowych odpowiedzi i jedynie możliwych interpretacji.  
Pozdrawiam serdecznie,


Edyta Janiak

Nauczyciel Języka Polskiego Colelgium Novum

 

Komentarz do matury 2015

poziom podstawowy

Hurrra!!!

Mam nadzieję, że tak właśnie zakrzyknęli moi Słuchacze, przeczytawszy tegoroczny temat rozprawki. Wolna wola, wolne wybory, koncepcja ludzkiego życia, wszelkie determinacje ludzkiego losu...to zagadnienia, które rozważaliśmy od pierwszego do ostatniego spotkania. Nawet podany fragment "Lalki" analizowaliśmy w kontekście literatury i filozofii epoki pozytywizmu, zwracając uwagę na teorię organicyzmu, utylitaryzmu i zależności człowieka od różnych czynników zewnętrznych. Z całością powieści Prusa uczniowie poradzili sobie na pewno bez trudu, bo i w szkole, i na naszych kursach omawialiśmy te lekturę aż do znudzenia i to w różnych aspektach.Innych tekstów kultury, w których występuje podany w temacie problem, jest tak dużo, że każdy mógł sobie wybrać to, co najlepiej zna i rozumie.

 

Wiersz do interpretacji nie był już tak prosty, zwłaszcza dla młodego człowieka. Poza tym uczniowie nie lubią analizować utworów poetów, których nie znają, a o Elizabeth Bishop z całą pewnością nigdy nawet nie słyszeli. To nie był dobry wybór tekstu na maturę na poziomie podstawowym i mam nadzieję, że moi Słuchacze tego tematu nie pisali.

 

Natomiast jeśli chodzi o test maturalny, to oceniam go jako dosyć typowy i średnio trudny. Ćwiczyliśmy wielokrotnie podobne zadania, uczyliśmy się pisać streszczenia różnych tekstów, a definicję manipulacji językowej prof. Bralczyka nawet podyktowałam. Mam więc nadzieję, że moi Kursanci dali sobie radę z większością pytań.

Za wszystkich trzymam kciuki, pozdrawiam i liczę na życzliwą pamięć.

 

Bożena Wiśniewska


Komentarz do matury 2015 - drugi
poziom podstawowy

Okiem polonisty…

            Jaka była „debiutująca” matura z języka polskiego na poziomie podstawowym? Myślę, że przede wszystkim nietrudna. Zarówno zadania testowe  jak i tematy wypracowań nie zaskoczyły  wymaganiami czy doborem tekstów literackich.

            W tym roku twórcy arkusza egzaminacyjnego z języka polskiego oszczędzili uczniom zmagań z zadaniami sprawdzającymi świadomość językową, głównie z zakresu gramatyki opisowej, co dodatkowo uczyniło tę część egzaminu przystępną.

            Polecenia do zadania 1. były zrozumiałe i odnosiły się głównie do treści artykułu J. Bralczyka, włącznie z  najwyżej punktowanym streszczeniem, które pojawiło się na maturze próbnej (CKE i Wydawnictwa Nowa Era) i było przewidywane  przez polonistów.

            Polecenia do zadania 2. sprawdzały różne kompetencje. Od maturzystów poza rozumieniem czytanego tekstu oczekiwano  określenia funkcji cytatów, odczytywania znaczeń metafor użytych przez autora artykułu oraz porównania intencji nadawcy (narratora fragmentu „Pana Tadeusza” A. Mickiewicza i Wojciecha Nowickiego, autora felietonu „Książki na całe życie”).

            Stopień trudności tej części arkusza egzaminacyjnego pozwala sądzić, że maturzyści bez trudu poradzili sobie z większością poleceń.

            W części arkusza egzaminacyjnego sprawdzającego umiejętność tworzenia wypowiedzi argumentacyjnej pojawiły się dwa tematy wypracowania do wyboru.

            Pierwszy  wymagał napisania rozprawki: „ Wolna wola człowieka czy siły od niego niezależne – co przede wszystkim decyduje o ludzkim losie?”. Uczniowie mieli obowiązek odwołania się do zamieszczonego fragmentu „Lalki” B. Prusa, całego utworu i innego tekstu kultury.
            W przytoczonym fragmencie powieści pojawia się sugestia, że człowiek nie ma wpływu na swoje życie. O jego losie decyduje drugi człowiek, miejsce urodzenia, pochodzenie, itd. Porównani do pszczół i mrówek Paryżanie na przestrzeni wieków (pomimo „trzech republik i paru anarchii”) zbudowali uporządkowany i funkcjonalny „półmisek”. Rządziła nimi jakaś wewnętrzna logika narodu o jasno określonych zadaniach i potrzebach,
w pozytywizmie wyrażona przez idee organicyzmu i utylitaryzmu. Prus, pokazując Paryż oczami Wokulskiego, charakteryzuje również jego mieszkańców jako ludzi, którzy dzięki pracowitości i nauce osiągają materialny sukces, ale też stają się klasą dorobkiewiczów (co ma być przestrogą dla samego Wokulskiego).

            W planie całej lektury człowiek jest przede wszystkim tytułową „lalką”. Rządzą nim siły niezależne od niego (takie jak etykieta, „salon” czy drugi człowiek). Widać to w losie Stanisława Wokulskiego, na którego  życie miały wpływ  historia (powstanie styczniowe), ale przede wszystkim kobieta. Tej ostatniej zawdzięczał majątek, który okazał się nic niewarty wobec braku uczucia z jej strony.

            Prus w „Lalce” odwołuje się do motywu theatrum mundi. Stanowiąca klamrę kompozycyjną scena  z Rzeckim nakręcającym zabawki sklepowe na początku i końcu książki podkreśla główne przesłanie powieści, że człowiek nie jest jednostką wolną. Zniewalają go jednak nie Bóg, Ananke czy ślepa Fortuna, a drugi człowiek i świat, który stworzył.

            W literaturze znajdziemy szereg przykładów dowodzących zależności człowieka od różnych sił. Antyczny król Edyp jest symbolem marionetki w rękach Losu. Szekspir pokazał człowieka, na którego wpływ miały niepohamowana ambicja i żądza władzy. F. Kafka stworzył postać Józefa K. , który ma proces, choć nie wie kto i o co go oskarża. Z kolei literatura czasów wojny i okupacji pokazała ludzi, których życie brutalnie określiła historia i totalitarne ideologie.

            Wiersz E. Bishop podejmuje problematykę egzystencjalną. Zwraca uwagę na bliski każdemu człowiekowi stan utraty. Życie ludzkie składa się bowiem z nieustających strat, począwszy od tego co z pozoru mało ważne jak klucze, po śmierć kogoś bliskiego.

            Osoba mówiąca w wierszu doświadczyła utraty jak każdy człowiek („przepadł mi gdzieś zegarek po matce”), a nawet w większym wymiarze („straciłam dwa najdroższe miasta”). Jedynym sposobem na poradzenie sobie ze stanem utraty jest jej akceptacja. Podkreśla ją przede wszystkim powtarzający się w wierszu refren („w sztuce tracenia…”), ale też kolokwialne zwroty typu „nie ma sprawy”.

            Sztuka tracenia kojarzy się z dawnymi poradnikami takimi jak „sztuka wymowy” czy „sztuka dobrego umierania”. Człowiek XX wieku narażony na nieustającą utratę (w związku z rozwojem cywilizacji, migracjami, wojnami, itd.), musi się jej nauczyć. Stąd poradnikowo brzmiące zwrotki (druga i trzecia) z wyraźnym apostroficznym „trać”.

            Czy w „sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy”? przesłanie wiersza jest przewrotne: z jednej strony musimy godzić się z tym, co przyniesie los, z drugiej wcale nie jest to takie łatwe.

            Mam nadzieję, że stosunkowo łatwy egzamin maturalny z języka polskiego nie wywołał wśród uczniów poczucia straty czasu…

Pozdrawiam wszystkich maturzystów,
E. Janiak



Komentarz do matury 2015
poziom rozszerzony

Drodzy kursanci poziomu rozszerzonego!
    Mam nadzieję, że poradziliście sobie z tematami, które w swojej formule były przewidywalne i w tym sensie nie były zaskoczeniem  dla nikogo. Podczas egzaminu należało odtworzyć wzór postępowania analitycznego (tzw. kartę pracy) i krok po kroku realizować jego poszczególne elementy. Oczywiście ta część zadania maturalnego jest najtrudniejsza, mimo to wierzę, że  sprostaliście temu zadaniu.
    Pierwszy temat, oparty na tekście U. Eco „Historia piękna”,  mógł stanowić wyzwanie lekturowe z uwagi na swój  teoretycznoliteracki charakter. Jednak po kilkukrotnej lekturze pozwolił odkryć swoje sensy i dał szansę na sformułowanie problemu. Eco zajmuje się w nim tytułowym pięknem, a w zasadzie jego ukrytym, symbolicznym wymiarem. Innymi słowy rzeczywistością niewidoczną dla oka, pozazmysłową, ale istniejącą, czego dowodzi przede wszystkim literatura symboliczna, począwszy od średniowiecza (na które Eco się nie powołuje) po ponowoczesność (bliską literacko włoskiemu twórcy, również w tym tekście nie przywołaną). Jako źródło symbolicznego opisu świata wskazuje  Eco twórczość prekursora tego kierunku - Ch. Baudelair’a . Od  francuskiego poety przejmuje stanowisko, że sposobem na dotarcie do tego, co ukryte (czyli prawdy o świecie) jest sztuka poetycka. Poprzez symbol, metaforę czy aluzję artysta stwarza możliwość obcowania z Absolutem, głębią duszy, zagadką bytu, nieskończonością, wiecznością, …itd. Dowodząc swojego stanowiska, powołuje się nie tylko na twórczość autora „Kwiatów zła”, ale także odnosi się do filozofii idealistycznych (Platona oraz,  wprawdzie nie wprost,  filozofów romantycznych, głównie Schopenhauera). Zwraca tym samym uwagę, że symbolizm był literacką formą filozoficznego idealizmu. O tym mówi esej E. A. Poego „Zasady poezji”. Jednak zasadniczą część swojego poglądu włoski semiotyk (badacz znaków i ich znaczeń) opiera na twórczości Baudelair’a. W jego „Oddźwiękach” natura to „las symboli” będący dalekim odbiciem rzeczywistości idealnej, gdzie barwy, dźwięki, zapachy łączą się między sobą na zasadzie odpowiedników (synestezja), zaś poszukiwanie i próba oddania tych „odpowiedniości” to trudne zadanie artysty słowa. Rozwój cywilizacji „zabija” „głębszy, prawdziwszy, intensywniejszy…” odbiór świata, dlatego sztuka musi być formą kontaktu z tym, co ukryte, a artysta pełnić rolę kapłana.
    Ze stanowiskiem U. Eco można się zgodzić, można być wobec niego w opozycji ,co nie jest niemożliwe (moje grupy wiedzą, że każdy sąd można „obalić”) lub zająć stanowisko ambiwalentne. Ja wybieram tę ostatnią opcję (choć może tylko pozornie).
    Z jednej strony zgadzam się z koncepcją  świata jako przestrzeni „zaszyfrowanej”. Docieramy do niej za pośrednictwem artysty, który dzięki swej niezwykłej wrażliwości obcuje ze światem „odwiecznych prawd i tajemnic duszy”. Taką rolę wyznaczył twórcy S. Przybyszewski w „Confiteorze”. Ilustracją tej postawy jest, np. znana kursantom i omawiana na zajęciach, twórczość romantyków, modernistycznych symbolistów  (np. Micińskiego, Kasprowicza), S. Żeromskiego, S. Wyspiańskiego czy B. Leśmiana. Ja skupiłabym się przede wszystkim na tym poecie, ponieważ cenię i lubię jego utwory. Za pomocą wyobraźni dociera się w nich do rzeczywistości transcendentalnej, tj. wykraczającej poza doświadczenie, w której poznanie intuicyjne dominuje nad intelektem (kontekstem może być bergsonizm).
    Z drugiej strony świat to również przestrzeń realna, materialna, mimetyczna, która nie wymaga „przenicowania” przez natchnionego poetę proroka, bo sama w sobie jest wystarczająco piękna (choć wg Platona jest tylko odbiciem pozaziemskich idei). Tak jest przedstawiana przede wszystkim przez poetę klasycznego (filozofa/ nauczyciela/ doctusa). Jej istnienia w tym kształcie  dowodzą chociażby klasyczne „Pieśni” Kochanowskiego czy twórczość L. Staffa (omawiany na kursie „Przedśpiew”). Ponadto jest bytem wartym pochwały w swoich najdrobniejszych cząstkach istnienia, jak pisze W. Szymborska  w „Nicości…” (jednym z wierszy interpretowanych na zajęciach). Poetka zestawia w nim „byt” z „nicością”, przy tym „nicość” jako przestrzeń alternatywna wcale nie jest  idealna i tym bardziej przyjazna. Są w niej „pustka”, „cisza”, „brak”. Paradoksalnie nadzwyczajne jest to, co zwykłe.
Na koniec konkluzja następująca - moja propozycja  realizacji  tematu jest  jedną z wielu. Problem podjęty przez U. Eco jest bowiem na tyle pojemny, że pozwala na różne interpretacje.

    W temacie drugim zestawione zostały ze sobą wiersze, które łączy doświadczenie Sybiru jako miejsca kaźni wielu pokoleń Polaków. W związku z tym, wybór tekstów nie jest przypadkowy, bo jednocześnie wyznacza granice czasowe i historyczne dla tego zdarzenia. Otóż od czasów powstania listopadowego, na którego klęsce posadowiona jest literatura romantyczna, w tym twórczość Krasińskiego, po lata 80-te XX wieku Polakom groziły represje ze strony carskiej Rosji czy potem Związku Radzieckiego. Pośrednio w „Zesłaniu studentów” S. Barańczaka, na prawie aluzji do dzieła Malczewskiego o tym samym tytule, pojawia się  czasoprzestrzeń końca XIX i początku XX wieku, co pokazuje pewną niezmienność polskich losów, których początek datuje się  na czasy romantyzmu. Skalę tego zjawiska i jego skutki dla ukształtowania się postawy mesjańskiej opisała Z. Trojanowiczowa w „Sybirze romantyków”, który mógł stanowić istotny kontekst historycznoliteracki w realizacji tego tematu (tekst był czytany i omawiany na zajęciach).
    W utworze „Na Sybir!” Z. Krasiński opisał tytułową przestrzeń jako „nieskończoność świata”. Poeta posłużył się hiperbolizacją, żeby oddać skalę tej krainy, przerazić jej ogromem. Główną uwagę przywiązał do momentu aresztowania: nagłego, „niespodziewanego”, pod zasłoną nocy, bez pożegnania, na prawach tajemniczego „zniknięcia”, o którym mówi się aż trzy razy w otwierającej wiersz zwrotce. Carski oprawca nazwany tu jest wprost „katem”. Obrazy te łatwo odnajdziemy w „Dziadach” cz. III A. Mickiewicza, gdzie aresztowanych przedstawicieli młodzieży wileńskiej spotkał los postaci z wiersza „Na Sybir!”. W utworze Krasińskiego romantyczny konspirator zwraca się do swoich bliskich (liryka zwrotu do adresata) ze świadomością końca drogi zesłańca („I jak z umarłym, nikt nie pójdzie ze mną”). Dramatyzmu utworowi dodaje tytuł, którego rozkaźnikowa forma podkreśla konieczność i nieuchronność losu spiskowca.
    Z kolei Jacka Kaczmarskiego w wierszu „Zesłanie studentów” zajmuje opis sytuacji  jednego z „przystanków” w drodze na Sybir. Aresztowani młodzi ludzie próbują odpocząć „pod wielką mapą Imperium”. Mają świadomość, że uczestniczą w swoistej „lekcji historii”(ironia autora) i nietypowym „kursie geografii”(ponowna ironia). „Naganne ze sprawowania” ,kolejne w wierszu odniesienie do rzeczywistości szkolnej, wiąże los studentów ze specyficzną edukacją – oporu, protestu, walki, której  konsekwencją staje się Sybir. Młodzi ludzie zdają „egzamin wstępny katorgi”, są kolejnym pokoleniem Polaków, które płaci najwyższą cenę za walkę o wolność ojczyzny.
    Sybir u Kaczmarskiego jest  krainą, podobnie jak u romantyka, ogromną, hiperbolizowaną „białymi wiorstami papieru” czy „wielką mapą Imperium”, jest miejscem, z którego nie ma ucieczki. Tułaczka po nim będzie długa, na co wskazuje odniesienie do „Odysei” Homera.
    W czasach końca XIX wieku, rusyfikacji i represji caratu wobec narodu polskiego, osadzają wiersz określenia: „żołdak”, „szynele”, „wiorsty”. Ale Kaczmarski tylko pozornie opisał zdarzenia sobie niewspółczesne. Rok powstania utworu – 1980, pokazuje ciągłość losu Polaków, którzy  pod „minizaborem” znajdowali się do  1989, a możliwość aresztowania, więzienia, a nawet śmierci istniała prawie do końca sowieckiej „okupacji”. Dlatego wiersz Kaczmarskiego można potraktować jako kostium historyczny dla współczesności poety, w której groźba wkroczenia wojsk radzieckich, (wraz ze spodziewanymi konsekwencjami, również opisanymi w wierszu) była nad wyraz realna, co potwierdzają źródła historyczne.
     Kontekstem dla tego tematu, poza wskazanymi już obszarami, będą wszystkie utwory z motywem Sybiru (np. „Inny świat) oraz te odnoszące się do wspólnotowego pokolenia walki o wolność (np. twórczość pokolenia Kolumbów).

    Mam nadzieję, że moja sugestia odczytania utworów Was usatysfakcjonowała. Pamiętajcie, że nie ma jednej możliwej  interpretacji (czego dowodziliśmy sobie niejednokrotnie na zajęciach).

Pozdrawiam serdecznie,
E. Janiak


Komentarz do matury 2014

poziom podstawowy

Ufff!

Znowu jestem zadowolona, że ciężka praca moja i moich słuchaczy nie poszła na marne. Tegoroczne tematy maturalne oceniam jako bardzo łatwe, a przynajmniej nietrudne, do napisania których kursanci byli dobrze przygotowani.

Nietrudne, bo typowe, prosto i jasno sformułowane, wymagające przede wszystkim umiejętności analizowania podanych fragmentów prozy lub dramatu bez konieczności nawet odwoływania się do całości utworów, chociaż oczywiście znajomość utworów jak zwykle nie przeszkadza, jest potrzebna i bardzo cenna, żeby nie odczytywać błędnie podanych tekstów i właściwie charakteryzować uczucia, poglądy i postawy bohaterów.

 

O naszych słuchaczy jestem spokojna. Zdadzą! Część z pewnością bardzo dobrze, powyżej 80% ale wszystcy na pewno powyżej 50%. Ten typ wypracowań ćwiczony był na każdych zajęciach. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że moi kursanci pamiętali o wszystkich radach, tak jakbym siedziała  w butonierce czy innej kieszonce i szeptała im do uszka, co najpierw i po kolei powinni zrobić (!):

  • po pierwsze właściwie zrozumieć temat
  • zrobić plan wypracowania
  • następnie przeczytać tekst bardzo wnikliwie i podkreślić słowa znaczące
  • no a pisząc pracę: wstępnie rozpoznać fragmenty, podsumować zgodnie z tematem i najważniejsze-nie streszczać!!! a analizować i problematyzować, itd.itd.itd...

Obiecywali, że będą pamiętać.

Potop powtórzyliśmy bardzo dokładnie i pisaliśmy wspólnie aż 4 wypracowania w/g standardów maturalnych. Intuicja mnie nie zawiodła i nawet na próbnej maturze dałam temat z tej właśnie lektury.

A Wesele?...Powiem krótko: na zajęciach analizowaliśmy ten sam fragment i to pod kątem podobnego tematu.


Test- czytanie tekstu ze zrozumieniem również oceniam pozytywnie jako dosyć łatwy. Sam tekst w lekturze bardzo przyjemny, bo o miłości. Pytania typowe, czytelnie sformułowane. Rozwiązywanie tego typu testów ćwiczyliśmy nie tylko na każdych zajęciach planowych, ale również dodatkowo na konsultacjach. Słuchacze bardzo lubili ten rodzaj pracy i robili znaczące postępy; niektórzy na próbnej maturze dostali nawet 100%punktów.


Trzymam kciuki za jak najlepsze wyniki.

Pozdrawiam wszystkich byłych i przyszłych Słuchaczy.

Bożena

 

Komentarz do matury 2014
poziom rozszerzony

Tegoroczna matura z języka polskiego na poziomie rozszerzonym nie powinna zaskoczyć kursantów ani stopniem trudności, ani stawianymi im wymaganiami, które miały charakter standardowy. Dotyczyła bowiem ćwiczonej na kursie umiejętności analizy i interpretacji utworów pod kątem sposobów kreacji obrazów literackich oraz  ich zestawiania. Ponadto na zajęciach był analizowany fragment „Sierpnia” Schultza, co było dodatkowym ułatwieniem podczas egzaminu.

 

Mierząc się z pierwszym tematem, uczniowie musieli opisać miłość we fragmentach utworów „Don Kichota z La Manchy” Cervantesa i „Romea i Julii” Williama Szekspira. Choć są to tekst powstałe w tym samym czasie, inaczej przedstawiają to najważniejsze dla literatury uczucie.


W wypowiedzi kochanka, z utworu Cervantesa, miłość wydaje się być nieodwzajemniona. To stan przynoszący ból i cierpienie, których źródłem jest zazdrość. Staje się uczuciem destrukcyjnym, rodzi gniew, rozpacz, żal, lęk, podejrzenia. Nazywana „jadem” i „trucizną” niszczy zazdrosnego kochanka, skazując go na męki równe tym piekielnym. Jedynym ukojeniem dla zrozpaczonego mężczyzny zdaje się być samobójcza śmierć.

 

Utwór ma charakter apostroficzny. Podmiot liryczny najpierw  zwraca się do ukochanej z pełnym pretensji oskarżeniem o skazanie go na cierpienie z powodu rozstania. Zarzuca dziewczynie okrucieństwo, czyni ją odpowiedzialną  za tę dramatyczną i emocjonalną pieśń. Następnie o pomoc w wyrażeniu uczuć prosi ptaki (puszczyki, sowy, sępy, kruki), drapieżne zwierzęta, żywioły, a nawet piekło. Przywoływane obrazy budzą przerażenie i grozę. Ich antropomorfizacja i hiperbolizacja, a także obecne w ich kreacji wyrazy dźwiękonaśladowcze („jęk”, „wycie”, „huk”, „grzmot”), szeregi aliteracji (np. „wściekłych wichrów wycie”), obrazowe epitety (np. „ryk straszny, złowrogi”), peryfrazy (np.  „posłańcy nieszczęścia, „rodzie potworów zażarty”), wyliczenia,( itd.) potęgują napięcie, budują atmosferę szaleństwa, wyrażają apogeum żalu i rozpaczy kochanka. Ostatnia apostrofa jest prośbą o śmierć skierowaną do peryfrastycznie opisanej zazdrości (to: „najtkliwszej miłości ciemięzca nieczuły”).

 

Samotność staje się dla podmiotu mówiącego  symbolicznym „grobem”. Stan, w którym się znajduje nazywa „walką” pozbawioną „nadziei”. Wyraz ten w drugiej, skupionej na nadawcy części utworu pojawia się aż cztery razy, podkreślając dramatyzm sytuacji  i zbliżając mężczyznę do decyzji o śmierci. Ekspresję uczuć zranionego kochanka podkreślają wykrzyknienia („Ach”, „O”),liczne zdania wykrzyknikowe, pytania retoryczne. Na gwałtowność emocji wpływają również obrazowe metafory, powtórzenia, wyliczenia, hiperbole (np. „tysiąca rządów męki znoszę”).

Utwór charakteryzuje regularna budowa stroficzna i rymy, jest napisany trzynastozgłoskowcem, co wpływa na jego melodyjność.

 

Fragment dramatu Szekspira odwołuje się do „sceny balkonowej”, kiedy pod osłoną nocy Romeo i Julia wyznają sobie miłość. To uczucie odwzajemnione, czyste i szczere, silniejsze od przeciwności losu (skłócenie rodów). Choć jest zakazane, uskrzydla i daje nadzieję na przyszłość. Rodzi odwagę w walce z nieprzychylnymi kochankom okolicznościami. To miłość duchowa, nadprzyrodzona, od pierwszego spojrzenia, gwałtowna, romantyczna i nieracjonalna. Kochankowie nie tylko idealizują uczucie, ale również swój obraz. W wypowiedzi Romea Julia jest obiektem totalnego uwielbienia. Zostaje porównana do słońca, a jej oczy do gwiazd, które są  „najjaśniejsze, najpiękniejsze (…) z całego nieba” (hiperbolizacja). Piękno Julii zostało zestawione z pięknem natury, która nie jest w stanie oddać urody dziewczyny (ciekawy koncept). Pełną egzaltacji wypowiedź Romea rozpoczyna apostrofa do Julii – słońca, aby wzeszło i zastąpiło księżyc (lunę). Symbolika ciał niebieskich  i nieba uwzniośla obraz kochanki. Jej postać dodatkowo ulega sakralizacji poprzez metaforyczne porównanie do anioła („lotny goniec niebios”). Romeo nazywa Julię „klejnotem”, co dopełnia  apoteozy ukochanej. Dla Romea miłość jest celem istnienia. Ulega personifikacji, staje się życiowym przewodnikiem.

 

Obraz Romea w oczach Julii jest bardziej racjonalny, choć też idealizowany (peryfraza - „uroczy przedmiot mych uwielbień”). Dziewczyna w obawie przed  „wiarołomstwem mężczyzn” oczekuje przysięgi od kochanka „na samego siebie”. Dla niej wierność w miłości jest czymś najważniejszym. Jest pewna swego uczucia i nie chce się rozczarować stanem zrodzonym tak nieoczekiwanie. Wypowiedź dziewczyny ma charakter bardzo emocjonalny. Składają się na nią pytania retoryczne, wykrzyknienia, apostrofy wyrażające skalę uczuć  młodej kochanki. Towarzyszy jej niepewność wynikająca z niedojrzałości (obawa o „podbój zbyt łatwy”), ale i nadzieja na wielką miłość. 


W utworze warto zwrócić uwagę na symbol muru. Dzieli on zwaśnione rody, ale jest do pokonania przez siłę uczucia.

 

W podsumowaniu trzeba wskazać na odmienne obrazy miłości: nieszczęśliwą, zrodzoną z zazdrości i szczęśliwą, opartą na zaufaniu kochanków. W obu utworach miłość jest uczuciem silnym, wzbudza olbrzymie emocje, ma przebieg dramatyczny.

 

Drugi temat koncentrował uwagę maturzystów na  przestrzeni miasta, sposobie jej literackiej kreacji oraz funkcji, jaką pełni w utworach. Jako że fragment „Sierpnia” Schultza został (szczęśliwie) szczegółowo zinterpretowany na zajęciach, nie zostanie mu poświęcone osobne omówienie.  

 

W dygresyjnym fragmencie „Złego” L. Tyrmanda pojawia się na prawach symbolu miasta „brama warszawska”. Sygnalizuje przestrzeń zwyczajną, znajomą, która ulega  apoteozie, urasta do rangi syntezy stolicy i losu jej mieszkańców. Jest jak dachy Paryża – „architektonicznym szczegółem”, czyli swoistym „znakiem wodnym” z jednej strony, z drugiej, inspiracją dla literatury i sztuki (nawet z jej wątpliwej urody architektonicznym kiczem „pretensjonalnych sztukaterii” i „pseudorenesansowych gzymsów”). Brama to miejsce dziecięcych zabaw („gry w chowanego, w czarnego luda, w siódemkę”), przyjemnego chłodu w letnie upały, inicjacji  („pierwsze siniaki i pierwsza krew z nosa”), wchodzenia w dorosłość („gryzący humor nieprzyzwoitych napisów”). To przestrzeń pierwszych miłosnych uniesień („werterowskich rozpaczy i zaklęć”), zaciszna scena dla życiowego cwaniactwa i występku. Szczególną rolę odgrywa podczas walk powstańczych, kiedy chroniąc przed śmiercią „w walce ulicznej”, staje się symbolem bohaterstwa miasta.

 

Przez pierwszoosobowego narratora, który sam się określa mianem „kronikarza”, brama zostaje potraktowana jako swoisty axis mundi. Ulega mityzacji poprzez: obecność mitu „początku”(dzieciństwa, tego co „pierwsze”), baśniowość (porównanie stróża do Neptuna), jej metamorfozy i sakralizację („błogosławieństwo” podczas powstania).

 

Fragment „Złego” jest wypowiedzią  apostroficzną. Narrator  w gawędziarskim stylu zwraca się do „bram warszawskich”, które ulegają tym samym antropomorfizacji („świadkowie”). Jego wypowiedź to metaforyczna  „garść chaotycznych wspomnień”, a nie „poważna, czcigodna rozprawa”, gdyż  Warszawa Tyrmanda definiuje się poprzez „lekko wulgarny krzyk”, a nie „wzniosłe słowo”. Choć narrator wypowiada się w imieniu zwykłych mieszkańców Warszawy, jego język świadczy o erudycji autora (np. „Dzikie Pola”, odwołania do „Wertera” czy obrazu Paryża). Polszczyzna fragmentu jest barwna, plastyczna, bogata w środki stylistyczne (epitety, metafory, wyrazy nacechowane emocjonalnie, kolokwializmy). Zwracają uwagę teatralne metafory: „scena”, „farsa”, „popis”, „tragedia” oraz metonimie: „ołówek” zamiast „pisarstwa”, „żelazne, dębowe lub szklane drzwi” jako ekwiwalenty statusu społecznego mieszkańców bram. 

 

W podsumowaniu tematu trzeba odnieść się do podobieństw i różnic w kreacji świata przedstawionego. Choć u Tyrmanda pojawia się zabieg mityzacji rzeczywistości, jest to rzeczywistość realna, w przeciwieństwie do Schultza, gdzie opis świata nie ma charakteru mimetycznego, tylko kreacyjny. W obu tekstach mamy narrację wspomnieniową, ale u Szchultza prowadzoną z perspektywy dziecka, w „Złym” dorosłego. Schultz pokazuje przestrzeń rynku, Tyrmand „zaledwie” bramy. Obaj autorzy z dużą sympatią opisują bliskie sobie miejsca.


Edyta J.

 

Komentarz do matury 2013
poziom rozszerzony

    Tegoroczna matura z języka polskiego na poziomie rozszerzonym nie powinna nastręczyć zbyt wielu trudności kursantom, gdyż była stosunkowo łatwa. Oba tematy odnosiły się do tekstów epickich, dużo chętniej wybieranych  przez młodzież do interpretacji. 

Pierwszy temat koncentrował uwagę na wizerunku Aresa w  „Iliadzie” Homera i „Olimpijskim generale” Zbigniewa Herberta. Wymagał nie tylko charakterystyki bohatera, ale także przedstawienia sposobu jego ukazania oraz określenia celu takiej prezentacji.
Drugi dotyczył  kreacji obrazu biblioteki i jej użytkowników w „Imieniu róży” Umberto  Eco oraz w „Zielu na kraterze” Melchiora Wańkowicza.
W przypadku obu tematów  należało pamiętać o podstawie zestawienia utworów oraz podobieństwach i różnicach ujętych w podsumowaniu.
W wypracowaniu poziomu rozszerzonego warto było również odwołać się do  kontekstów: literackich, kulturowych, filozoficznych, gdyż, choć  niewymagane przez  temat, podnoszą wartość merytoryczną pracy.

We fragmencie „Iliady” Homera  trzecioosobowy wszechwiedzący narrator przedstawia opis pojedynku Aresa  z Diomedą oraz rozmowę boga wojny z Zeusem. Można tym samym powiedzieć, że utwór kompozycyjnie dzieli się na dwie części: opis i wypowiedzi bohaterów przytoczone za pośrednictwem mowy niezależnej. Fragment charakteryzuje Aresa bezpośrednio (np. w narracji: „morderca śmiertelnych” czy w wypowiedzi Dzeusa, np.: „jest w tobie zawziętość i upór nieprzełamany”) oraz pośrednio, przez pryzmat jego zachowania (brutalny, gniewny, mściwy, itd.).  Analizując tekst pod katem sposobu ujęcia postaci, należało pamiętać o charakterystycznych cechach eposu: dwupłaszczyznowości akcji (zdarzenia rozgrywają się w świecie ludzi i bogów), porównaniach homeryckich, stałych epitetach , metaforach, patosie, retoryczności. Postać Aresa jest przedstawiona negatywnie,  skontrastowana z Ateną i Dzeusem. Homer wyraźnie gardzi  bogiem, który uosabia  najgorsze oblicze wojny.

Zbigniew Herbert swoim esejem podejmuje „rozmowę” z „Iliadą” Homera. Znajdują się w nim bezpośrednie nawiązania do antycznego eposu oraz innych tekstów kultury (np. ceramiki z Berlina). Poeta  odwołuje się do utrwalonego przez  tradycję literacką wizerunku boga wojny (Homerowego: „silne nogi i moc głosu” czy Hezjodowego: „zabił syna Posejdona”), ale wzbogaca go również o własne wnioski i spostrzeżenia. Dla współczesnego autora Ares to przede wszystkim archetyp barbarzyńcy, watażka  o „złamanym morale” i „proletariackiej prowieniencji”, bezwzględny terrorysta naszych czasów. Herbert tworzy swoistą biografię boga wojny, przywołuje szereg zdarzeń z jego mitologicznego życia, które wyraźnie ocenia. Pozwala mu na to charakterystyczna dla eseju subiektywna narracja, w której obok metaforycznych wyrażeń („demon bitwy”) pojawiają się określenia potoczne: „skapcanieć”, „plotkować na czarno”. Autor w swoim aforystycznym, ironicznym, intertekstualnym utworze łączy ponadto sferę sacrum ze sferą profanum, co jest widoczne w kreacji boga wojny i w języku utworu (prostotę stylu zestawia z językowym wyrafinowaniem bliskim poezji). Warto również zwrócić uwagę na tytuł eseju. „Olimpijski generał” wydaje się być zamierzoną kontaminacją znanego związku frazeologicznego „olimpijski spokój”, co oznacza swoistą grę z czytelnikiem wyjaśnioną w zakończeniu utworu, kiedy Ares  „udaje spokój”. Sam tekst przywodzi na myśl ironicznego „Generała” Herberta (rzecz  o Wojciechu Jaruzelskim) czy wiersz „Dlaczego klasycy” tegoż samego autora  o „generałach współczesnych wojen”.

Oba utwory, choć dzieli czas i gatunek literacki, przynoszą negatywny obraz Aresa. Współczesnemu klasykowi  Zbigniewowi Herbertowi  bliski jest system wartości Homera, czego dowodzi swoim wybitnym esejem.

Drugi temat przynosi zestawienie dwu odmiennych bibliotek i ich użytkowników. We fragmencie „Imienia róży” są nimi mnisi: Malachiasz z Hildesheimu, iluminatorzy, rubrykatorzy, kopiści. Należy do nich również para przybyszów: Wilhelm i pierwszoosobowy narrator, który oprowadza czytelnika po przestrzeni biblioteki. Obaj są ciekawi  tego tajemniczego miejsca. Różnią się od bibliotekarza  budzącego  lęk i niepokój ( wygląd i zachowanie), jak i  współczucie  z powodu  dyscypliny emocjonalnej narzuconej przez regułę zakonną („w wielkich smutnych oczach widoczne było nieokreślone cierpienie”). Malachiasz wyraźnie strzeże tajemnic biblioteki, ma jedyny dostęp ?do jej księgozbiorów, zna skomplikowany system kodów, ponadto –  trzeba „polegać na jego pamięci”. Biblioteka tworzy przestrzeń zamkniętą i uporządkowaną,  jasną i piękną, to obszar sacrum. Jej część zwana scryptorium jest miejscem pracy, w którym są sprzęty niezbędne do kopiowania ksiąg. W  pomieszczeniu znajduje się również  katalog, w którym każda książka jest szczegółowo opisana. Tworzą go dzieła wybitne i nieznane, o  niezmierzonych zasobach. Biblioteka średniowiecznego opactwa została przedstawiona  zgodnie z realiami epoki. Jest tak samo tajemnicza jak korzystający z niej zakonnicy. 
Zwraca uwagę język narracji: dystyngowany, uczony (filozoficzny wywód), bogaty ( epitety: „splendor pomieszczenia”, „znój czytania”,  „osobliwa fizjonomia”, „liczne namiętności”), nierzadko metaforyczny („jaśniejąca duchowa zasada”). Pozwala widzieć w  osobie narratora człowieka  obytego w nauce, dociekliwego, któremu bliski jest zmysł obserwacji.


„Ziele na kraterze” Wańkowicza przywołuje inny obraz biblioteki. To przestrzeń prywatna, która służy intelektowi, a nie „porządnej pracy”. Nastrojowe oświetlenie i zapachy czynią z niej miejsce swojskie i bliskie narratorowi, który jest nie tylko właścicielem księgozbioru, ale i bibliofilem.Pozycja książki na półce zależy od jej jakości. Półkowe „salony” zamieszkują  oprawione w skórę złocone wydania zbiorowe, natomiast „poddasze” to miejsce bytowania wydawniczego „plebsu”(personifikacja). Księgozbiór jest porównany do „wymuskanego ogrodu” (animizacja) czy „jaśnie wielmożnej magnaterii” (ironia). Są to lektury świadczące o snobizmie właściciela, trzeba je posiadać dla „zaszczytu” („wydęte, napuszone wielkością, nieomylne i nieznośne” - personifikacja).
Największą czytelniczą przyjemność dają książki porównane do ogrodu warzywnego, do których zagląda się często lub określone epitetem „pospolita hołota”(metafora, kolokwializm), czyli czytane z pasją. Narrator nazywa je „formacjami nieregularnymi”(metafora militarna), są pozbawione introligatorskiego blichtru, ich jedyną ozdobą bywa exslibris. Towarzyszą czytelnikom wszędzie, noszą ślady użytkowania – zapisane marginesy i zagięcia. Urzekają treścią, filozoficzną refleksją, przenoszą  w sferę sacrum. To przyjaciele, których poznaje się od środka, dlatego ich szata graficzna (wszelkie „nalepki”) jest nieistotna. Książki bliskie narratorowi są na wolności, inne bywają zamykane w „obozie koncentracyjnym”, który jest  synonimem porządku i klasyfikacji.Język narracji jest stylistycznie zróżnicowany, nosi cechy eseju, gawędy, ma charakter wyraźnie dyskursywny (pytanie retoryczne, formy: „książki trzymamy”, „omijasz tu”). Mamy tu bogactwo środków stylistycznych: metafor, porównań, epitetów, wyrazów nacechowanych emocjonalnie (zdrobnień), poetyzmów, aforyzmów, kolokwializmów, ironii.„Amatorska” biblioteka z fragmentu „Ziela na kraterze” różni się od klasztornej biblioteki z „Imienia róży”. To przede wszystkim regał z książkami, po którym oprowadza poetycka mapa narracji.
   
Zaprezentowany powyżej zarys odczytania tekstów objętych egzaminem maturalnym jest odzwierciedleniem wymagań stawianym kursantom podczas zajęć.

Podstawowym celem ćwiczeń z zakresu poetyki utworu epickiego była bowiem umiejętność rozpoznawania elementów świata przedstawionego, konwencji literackiej, określania narratora i narracji, językowego ukształtowania utworu. Kurs ponadto wyposażał ucznia w wiedzę historycznoliteracką, omawiał wszystkie najważniejsze pojęcia teoretycznoliterackie,  gatunki i formacje kulturowe. Mam nadzieję, że wypracowane podczas zajęć umiejętności i zdobyta wiedza pomogły Moim Uczniom z powodzeniem zdać maturę. Paradoksalnie jedyną trudnością mógł  być  nadmiar wiedzy, gdyż teksty  do analizy i interpretacji były bardzo obszerne i obfitowały w polonistyczne wymagania.

Edyta J.
Collgium Novum


Komentarz do matury 2013
poziom podstawowy

Tegoroczne tematy z języka polskiego na poziomie podstawowym były typowe i przewidywalne. Czy łatwe? Trudno jednoznacznie powiedzieć, kiedy zna się, tak jak ja,  braki i ułomności naszych uczniów i słuchaczy, którzy przeważnie nie czytają lektur oraz mają kłopoty z analizowaniem tekstów i prozatorskich,  i poetyckich.

Z całą pewnością najwięcej problemów stworzył temat pierwszy, w którym zestawiony był fragment noweli pozytywistycznej z wierszem K.K.Baczyńskiego i wymagał nie tylko umiejętności, ale też znajomości faktów historycznych i kontekstu epok literackich, w których powstały utwory. Natomiast drugi temat z "Przedwiośnia" wydawał się być na pozór  łatwy, ale trzeba było bardzo uważać, żeby analizować, uogólniać, a nie streszczać podany fragment, a taką właśnie tendencję mają w większości uczniowie w całej Polsce.

Jestem jednak spokojna o los naszych słuchaczy, bo choć oczywiście tych fragmentów i tematów na zajęciach nie robiliśmy, to podobnych wypracowań omówiliśmy kilkadziesiąt.

Uczyłam pisać w/g klucza i tłumaczyłam godzinami, że klucz nie jest "głupi" i nie ogranicza inwencji twórczej, tylko trzeba dokonywać selekcji wiadomości i trzymać się ściśle tematu.
Pisanie wypracowań zaczynaliśmy zawsze od wnikliwej analizy tematu. Następnie wnioskując tworzyliśmy schemat kompozycyjny pracy, a dopiero potem czytaliśmy uważnie podany tekst,  podkreślając słowa znaczące. Najważniejszą częścią każdych zajęć była analiza utworów, wcześniej powtórzonych i osadzonych w kontekście epok (zwracałam zawsze uwagę na to, żeby nie tylko umieć, ale i rozumieć, a żeby rozumieć należy najpierw wiedzieć!).

Wiele też uwagi poświęcaliśmy pisaniu zakończeń, podsumowań zgodnych z tematem, co naprawdę przysparza młodym ludziom wielu problemów, ponieważ uczniowie od szkoły podstawowej są przyzwyczajeni do wyrażania w zakończeniu wypracowań własnego zdania, opinii o bohaterach i zdarzeniach i bardzo trudno im się tego wyzbyć, a należy wnioskować, uogólniać i zakończenie musi logicznie wynikać z całości pracy.

Test maturalny - czytanie ze zrozumieniem, tym razem w/g tekstu popularnonaukowego, nie był trudny - pytania typowe, wyćwiczone, a model odpowiedzi niezwykle liberalny, więc na 15 pkt. powinni napisać wszyscy, bo, mówiąc szkolnym językiem, przerobiliśmy około 30 takich testów - na każdych zajęciach przynajmniej jeden.

Tak myślę, taką mam nadzieję! Dotychczas nigdy się nie pomyliłam w tym względzie, a z roku na rok staram się, biorąc pod uwagę ankiety ewaluacyjne, pracować coraz to efektywniej.
Kto więc systematycznie uczęszczał na zajęcia, powtarzał pod moim kierunkiem materiał i uczył się razem ze mną pisać prawidłowe prace nie miał problemów na maturze i na pewno zdał!

Pozdrawiam wszystkich moich byłych i przyszłych Słuchaczy.

Bożena
Collegium Novum

 

A po maturze 2012 ... (komentarz)

Maturę z języka polskiego na poziomie postawowym oceniam jako bardzo łatwą
i twierdzę, że nasi kursanci byli do niej dobrze przygotowani, ponieważ przez cały czas, na każdych zajęciach, systematycznie powtarzaliśmy materiał, porządkowaliśmy wiedzę oraz ćwiczyliśmy rozwiązywanie typowych arkuszy egzaminacyjnych, które zawartością treściową korespondowały z omawianymi akurat utworami, a już szczególnie dużo czasu i uwagi poświęciliśmy Mickiewiczowskim "Dziadom" i "Lalce" B.Prusa.
Test był typowy - tekst współczesny, swojsko brzmiący, przejrzysty, pytania dobrze sformułowane i w większości przypominające te z testów prezentowanych na zajęciach.
Również pozytywnie oceniam redakcję tematów wypracowań. Myślę, że łatwiejszy dla abiturientów był temat drugi będący w zasadzie charakterystyką głównych postaci kobiecych "Lalki" i "Ludzi bezdomnych", powieści przeważnie bardzo dobrze znanych przez uczniów; nawet jeśli ich nie czytają od przysłowiowej deski do deski,to treść znają z opracowań, a na zajęciach ćwiczy się przykładowe tematy, analizując fragmenty. "Dziadów" natomiast młodzież przeważnie nie lubi, bo nie rozumie, mimo dogłębnych analiz i tłumaczeń, ale ja ze swoimi słuchaczami omówiłam bardzo rzetelnie ten ukochany mój utwór i nawet robiliśmy charakterystykę Nowosilcowowa i narodu polskiego w niewoli, więc kto by chciał pisać temat pierwszy, też powinien sobie poradzić.

Powyższa analiza tegorocznych tematów maturalnych utwierdza mnie w przekonaniu, że zajęcia prowadzone są dobrze, sensownie i pozytecznie przekazują niezbędne wiadomości i uczą wymaganych na egzaminie umiejętności w myśl zasady Konfucjusza: "Wiedza bez myślenia jest bezużyteczna, ale myślenie bez wiedzy jest niebezpieczne".

Pozdrawiam serdecznie wszystkich byłych i przyszłych moich słuchaczy.
Bożena